W poniedziałek komisja gospodarki i rozwoju w Sejmie poparła projekt Polski 2050 w sprawie handlu przedświątecznego – sklepy mogłyby zostać otwarte 10 i 17 grudnia (bez ograniczeń godzinowych), za to byłyby zamknięte 24 grudnia. Przepadł kuriozalny pomysł PiS, zgodnie z którym niedziela 10 grudnia miałaby status „półhandlowej” (pracownicy handlu mieliby mieć wolne od godz. 14). W środę Sejm postanowił tak jak komisja (429 posłów zagłosowało „za”, 12 się wstrzymało, nikt nie był przeciw).
Zmiany są konieczne, bo zgodnie z obowiązującymi przepisami status niedzieli handlowych w tym roku mają 17 i 24 grudnia. Tyle że 24 grudnia to równocześnie Wigilia, a wówczas pracować można w sklepach tylko do godz. 14. Polska 2050 chce, żeby podobne zasady obowiązywały za każdym razem w przyszłości, gdy Wigilia przypadnie w niedzielę. Jeśli będzie w inny dzień tygodnia, nic się nie zmieni – pracownicy będą mogli obsługiwać klientów do godz. 14.
Naprawa bubla w ostatniej chwili
Przez wiele miesięcy wiadomo było o tym błędzie w ustawie ograniczającej niedzielny handel – ukochanym dziecku PiS i Solidarności z roku 2018. Tymczasem próba naprawienia bubla podejmowana jest w ostatniej chwili, rzutem na taśmę. Nie wiadomo nawet, czy się powiedzie, bo nawet jeśli ekspresowo przejdzie przez Sejm i Senat, potrzeba jeszcze akceptacji prezydenta, niechętnego jakimkolwiek próbom luzowania zakazu pracy w handlu w niedziele. Projektodawcy chcą, żeby ustawa weszła w życie… trzy dni po jej ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw. Jednak mimo takiego tempa ta zmiana przepisów i tak stawia w bardzo trudnym położeniu handlowców, na co zwracała niedawno uwagę sieć Ikea. Pracownicy powinni dostać grafik na grudzień najpóźniej 23 listopada. Tymczasem do dziś nie wiadomo, czy można planować otwarcie sklepów 10 grudnia. Niestety, nowa większość zwraca uwagę na fakt, że nie da się tej zmiany przeprowadzić w sposób bliższy przyzwoitym standardom stanowienia prawa. Poprzedni parlament o zamieszaniu z handlem przedświątecznym wiedział, ale się nim nie zajął.
Czytaj także: Dyskonty wygrały z PiS bitwę o handel. Wrócą niedziele handlowe?
Co dalej z niedzielnym handlem
Poniedziałkowe posiedzenie sejmowej komisji pokazało, że ten problem to tylko preludium ostrej debaty, która nas czeka: co dalej z niedzielnym handlem? W tej kwestii nowa koalicja nie ma na razie wspólnego stanowiska poza jednym postulatem. Wszystkie partie chcą płacić więcej tym pracownikom, którzy mają dyżur w sklepach w niedziele. Jednak Koalicja Obywatelska chciałaby powrotu wszystkich niedziel handlowych, Trzecia Droga mówi o dwóch w miesiącu, Lewica nie pali się w ogóle do ich przywrócenia, a w jej ramach partia Razem zapewne ma stanowisko najbliższe PiS. Do tego jakakolwiek ustawa luzująca ograniczenia napotka na weto prezydenta Dudy, a jego odrzucenie będzie praktycznie niemożliwe – nawet z poparciem Konfederacji. Może się zatem okazać, że cała debata będzie głównie na użytek medialny, a nie zmieni się ostatecznie nic.
Czytaj także: Polak potrafi, czyli jak handlować w niedzielę
Potrzebnych zmian jest więcej
Pytanie, jaką drogę wybierze nowa koalicja. Ustawa dopuszczająca generalnie pracę handlowców w niedziele ma niewielkie szanse na wejście w życie. Być może zatem zostanie podjęta próba na razie ograniczonego „rozmiękczenia” przepisów – np. zwiększenie liczby niedziel handlowych w roku albo wprowadzenie możliwości pracy w ten dzień w ograniczonych godzinach. Rozwiązań europejskich w tym zakresie jest dużo – to polskie należy dziś do zdecydowanie najbardziej restrykcyjnych. Jeszcze jedna metoda na obejście weta prezydenta to po prostu zmiana polityki prowadzonej przez Państwową Inspekcję Pracy, która do tej pory ostro walczyła przed sądami ze sklepami udającymi wypożyczalnie książek czy sprzętu sportowego. Gdyby zaczęła tolerować takie twórcze wykorzystywanie luk w ustawie, być może wszystkie sieci handlowe zaczęłyby z nich bez obaw korzystać. Jedno jest pewne: ten temat wzbudza wciąż na tyle duże emocje w Polakach, że próby zmian nie skończą się na naprawianiu wigilijnego bałaganu.