Pośród wielu absurdów ustawy ograniczającej niedzielny handel jest i ten dotyczący Wigilii. Twórcy przepisów, przygotowywanych w pośpiechu i bez jakiejkolwiek merytorycznej kontroli, nie zauważyli bowiem, że 24 grudnia może wypadać w niedzielę. A skoro jest to ostatnia niedziela przed Bożym Narodzeniem, ma ona przecież status niedzieli handlowej (podobnie jak przedostatnia). Tyle tylko że równocześnie – zgodnie z innymi przepisami – w Wigilię pracownicy zatrudnieni w handlu muszą mieć wolne najpóźniej od godz. 14:00. W tym roku zatem Wigilia miałaby być swoistą niedzielą „półhandlową”: wszystkie sklepy mogą pracować, ale za to tylko przez pół dnia.
PiS się obudził, ale nie chce rozgniewać „Solidarności”
Aby uniknąć tego absurdu, organizacje handlowe już od dawna apelowały o prostą zmianę – przeniesienie niedzieli handlowej z 24 na 10 grudnia. Dzięki temu w dwa przedświąteczne weekendy (9–10 grudnia i 16–17 grudnia) można by robić zakupy bez ograniczeń, za to w Wigilię zdecydowana większość sklepów pozostałaby zamknięta. Jednak taka błaha z pozoru zmiana wymaga nowelizacji ustawy. Rząd PiS nie chciał zajmować się tematem przed wyborami. Dopiero teraz przygotował stosowny projekt i nagle zachęca nowy Sejm do szybkich prac legislacyjnych. Jednak propozycja partii próbującej maksymalnie przedłużyć swoją władzę zakrawa na absurd. PiS bowiem, aby nie rozgniewać „Solidarności”, chce dodatkowej niedzieli handlowej zamiast Wigilii 10 grudnia, lecz tylko… do godz. 14:00. To oczywiście nie podoba się organizacjom zrzeszającym zarówno duże sieci, jak i sprzedawców działających w galeriach handlowych.