3,9 proc. – takiej rocznej inflacji nie mieliśmy od trzech lat. Nie znaczy to wcale, że ceny przestały rosnąć. Według najnowszych danych GUS w styczniu było o 0,4 proc. drożej niż w grudniu. Na przykład za żywność płaciliśmy średnio o 0,9 proc. więcej w porównaniu z ostatnim miesiącem 2023 r. Warto zatem pamiętać, że wciąż mamy do czynienia z dezinflacją (czyli obniżającą się inflacją), a nie z deflacją (czyli spadającymi cenami). Korzystne dane za styczeń to przede wszystkim efekt statystyczny. Przy obliczaniu rocznego wskaźnika inflacji nie bierzemy już pod uwagę kolejnych miesięcy, gdy drożyzna była wyjątkowo dotkliwa. Przypomnijmy, że swój szczyt osiągnęła ona w lutym 2023 r. (18,6 proc.). Dzięki temu efektowi ekonomiści sądzą, że w lutym i marcu tego roku inflacja będzie jeszcze niższa. Prawdopodobnie zbliży się do 2,5 proc., czyli celu inflacyjnego Narodowego Banku Polskiego. Może nawet okaże się od niego odrobinę niższa.
Czytaj także: Stracony rok. Dane o PKB są fatalne
Przed nami koniec tarcz inflacyjnych
Nie znaczy to jednak, że problem zbyt szybkiego wzrostu cen mamy już za sobą. Bo przed nami jeszcze likwidowanie tarcz inflacyjnych. Od kwietnia powraca 5-procentowa stawka podatku VAT na żywność, chyba że rząd zdecyduje jeszcze raz o jej przedłużeniu – pełnym albo częściowym. Od lipca nie będzie już mrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych na dotychczasowych zasadach.