Niepodziewanie rząd nie przyjął wczoraj projektu ustawy o przedłużeniu na ten rok wakacji kredytowych. Na razie cieszą się zatem akcjonariusze banków (dotąd zapłaciły one za wakacje ok. 15 mld zł, bo to one ponoszą w całości koszty tego programu), za to sami kredytobiorcy pozostają w niepewności. Najwidoczniej założenia nowych wakacji wciąż budzą sporo wątpliwości.
I słusznie, bo do tej pory ten instrument służył głównie do walki o głosy wyborców. Z wakacji w ubiegłych latach korzystać mógł każdy kredytobiorca, bez względu na swoją sytuację finansową. Pominąć można było jedną ratę kwartalnie, co wiele osób wykorzystało do zaoszczędzania pieniędzy, a następnie przeznaczenia ich na nadpłacanie kapitału kredytu. Była to decyzja bardzo rozsądna, ale też pokazująca, że podstawowy cel wakacji kredytowych nie został spełniony.
Czytaj także: Mieszkania i kredyty. Czy nowy rząd wejdzie na minę, jaką zostawia mu PiS?
Wakacje kredytowe. Rząd czeka na „dodatkowe scenariusze”
Teraz zatem rząd planuje zaostrzyć kryteria. Z wakacji miałyby korzystać tylko gospodarstwa domowe, w których miesięczna rata przekracza 35 proc. dochodów. To jednak i tak konstrukcja mocno krytykowana, bo premiuje ona osoby dobrze zarabiające z dużymi kredytami. Np. wakacje byłyby dostępne dla rodziny z dochodem 20 tys. zł miesięcznie i ratą 8 tys., a niedostępne dla tych z dochodem 6 tys. i ratą 2 tys. zł. Resort finansów wprowadził zatem dodatkowe obostrzenia – z wakacji wyłączeni będą ci, którzy zaciągnęli kredyt na ponad 1,2 mln zł. Ta modyfikacja jednak nie rozwiązuje problemu. Minister finansów ma przedstawić Radzie Ministrów „dodatkowe scenariusze”.
Wraz z ograniczeniem liczby uprawnionych do wakacji (dotąd korzystała z nich ponad połowa kredytobiorców złotowych) poszerzony miałby zostać krąg tych, którzy mogą wystąpić o pomoc do Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Wystarczyłaby rata przekraczająca 40 proc. dochodów (dzisiaj to 50 proc.). Łatwiej byłoby również o umorzenie części pomocy z tego Funduszu. Bardzo niewielkie zainteresowanie tym rozwiązaniem pokazuje, że mimo wzrostu stóp procentowych niewielu – na szczęście – kredytobiorców wpadło w poważne kłopoty finansowe.
Wakacje kredytowe zostaną do wyborów
Wygląda na to, że rząd, a przynajmniej resort finansów, najchętniej zlikwidowałby w ogóle wakacje i kazał po prostu bankom płacić więcej na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Jednak przed wyborami samorządowymi i europejskimi taki krok byłby oczywiście mocno ryzykowny. Zwłaszcza że większość spłacających kredyty hipoteczne to elektorat nie PiS, lecz właśnie partii koalicyjnych. Teraz zatem trwają dość karkołomne próby takiego skonstruowania wakacji, by ich nie zlikwidować, ale jednocześnie maksymalnie ograniczyć ich zakres. Pierwszy efekt już jest. W tym kwartale z tej pomocy nie skorzysta nikt. W ramach rekompensaty wakacje miałyby objąć dwa z trzech miesięcy w przyszłym kwartale. Tylko kto na nie ostatecznie pojedzie?
Czytaj także: Stopy zamrożone. RPP teraz walczy z inflacją na poważnie?