Sprzątanie po Czarneckim. VeloBank będzie miał zagranicznego właściciela. To dobrze?
Sprzątanie po Czarneckim. VeloBank z zagranicznym właścicielem. To dobrze?
Niespełna 1,1 mld zł ma zapłacić amerykański fundusz Cerberus Capital Management za VeloBank, jeśli uzyska odpowiednie zgody polskich i unijnych urzędów. Do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego trafi jednak tylko 375 mln zł – aż 700 mln zł pójdzie na dokapitalizowanie VeloBanku. Czy to dobra wiadomość dla konsumentów?
Cieszy, że w ciągu półtora roku od przymusowego upaństwowienia Getinu (kontrolowanego wcześniej przez Leszka Czarneckiego) udało się znaleźć inwestora, bo przecież Bankowy Fundusz Gwarancyjny nie jest od tego, żeby zarządzać instytucjami finansowymi. Cieszy również, że VeloBank nie trafi do żadnego z działających już w Polsce banków.
Zagraniczny inwestor i pożądana konkurencja
Potrzebujemy przecież więcej, a nie mniej konkurencji na naszym rynku. Zwłaszcza po tym, jak zniknęło z niego w poprzednich latach szereg instytucji, sprzedanych przez zagranicznych właścicieli, którzy wycofali się z Polski lub znacznie ograniczyli u nas działalność. Na tej liście są chociażby BPH, Raiffeisen czy Deutsche Bank.
Oczywiście pojawienie się nowego zagranicznego inwestora w naszym sektorze bankowym budzi emocje. Zwłaszcza gdy hasło repolonizacji stało się za czasów PiS oficjalną doktryną państwową. Tyle że żadnych polskich prywatnych właścicieli w kolejce po VeloBank nie było widać. Nikt chyba nie chce powtórzyć eksperymentu Leszka Czarneckiego, który sądził, że zbuduje potężny prywatny bank bez wsparcia zagranicznych inwestorów.