Mimo młodego wieku Jakub Jaworowski już raz był ministrem, w rządzie Ewy Kopacz. Rekomendował go Donald Tusk, który dobrze go poznał w czasie swego premierostwa, pracując z doradzającą mu Radą Gospodarczą przy premierze. Młodego absolwenta SGH, ale też Polsko-Niemieckiego Forum Akademickiego oraz UW, z krótkim epizodem pracy w banku BPH ściągnął do Rady Adam Jasser.
Jasser odchodził na stanowisko prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów i uznał, że Jakub Jaworowski świetnie zastąpi go w roli sekretarza Rady. Jaworowskiego poznał , gdy obaj byli dziennikarzami, Jakub jako korespondent Reutera zajmował się gospodarką. Przy okazji jest też historykiem. – To był doskonały wybór, dziś Jakub jest człowiekiem, który świetnie wie, jak funkcjonują na świecie wielkie korporacje – zapewnia Jasser. Naszym molochom państwowym daleko do tych standardów.
Czytaj także: Konkret nr 68: wielkie sprzątanie po PiS w spółkach Skarbu Państwa. Walec ruszył
Górnicy Jaworowskiego nie lubią
Jaworowski wie dobrze, w co się pakuje i że będąc ministrem aktywów państwowych, na pewno nie będzie mógł ograniczyć się do roli bezpartyjnego fachowca. W żadnej branży nie ma bowiem tyle polityki, co w państwowym górnictwie.
Związkowcy górniczy go nie lubią, po bezowocnych rozmowach z Kompanią Węglową nazwał ich wtedy gówniażerią. Była końcówka rządów PO-PSL, rok 2015, a Jaworowski jako sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów prowadził z nimi trudne rozmowy na temat konieczności zamknięcia kilku najbardziej nierentownych kopalń. Związkowcy, przywykli, że państwo pokryje każdą stratę, nie przyjmowali tego do wiadomości, wtedy padły te słowa.
Czytaj także: Co major (rezerwy) ABW robi na czele Polskiej Grupy Górniczej
Wie, jak funkcjonują wielkie korporacje
Po przejęciu władzy przez PiS Jaworowski zaczął pracować dla znanej międzynarodowej firmy doradczej Boston Consulting Group, głównie poza Polską, sporo czasu spędził w Dubaju. Znajomi żartują, że zarabiał, żeby teraz móc być ministrem. To była dobra szkoła funkcjonowania wielkiego światowego biznesu. To doświadczenie w obecnej pracy także mu się przyda.
Jeszcze będąc w Radzie Gospodarczej przy premierze widział wysiłki jej szefa Jana Krzysztofa Bieleckiego, aby skonstruować system mianowania do firm z przewagą kapitału państwowego najlepszych fachowców. Tak, żeby decydowały ich kompetencje, nie zaś powiązania z politykami ekipy rządzącej. Bieleckiemu się nie udało. Takiego systemu nie chcieli bowiem zaakceptować sami politycy. Rządy PiS pokazały, do jakich patologii może dochodzić, gdy największymi spółkami skarbu państwa zarządzają nominaci partyjni.
Borys Budka miał w państwowych molochach zrobić porządek, co udało się tylko częściowo. Nie wystarczy bowiem wyrzucić skompromitowanych poprzedników, trzeba na ich miejsce powołać osoby naprawdę kompetentne. Zwłaszcza że zadanie, jakie przed nimi stoi, nie ogranicza się do tego, że teraz ma być uczciwie. To za mało.
Posłuchaj: Spółki skarbu państwa. Koniec z kumoterstwem i nepotyzmem?
Potrzebna strategia rozwoju gospodarczego
Wielkie spółki muszą stworzyć nowoczesne strategie rozwoju. Kiedy jednak patrzymy na rady nadzorcze państwowych molochów, wyłonione już w czasach Borysa Budki, trudno nie mieć wątpliwości, czy powoływane przez nie zarządy temu zadaniu podołają. Za dużo w tych radach prawników, za mało ludzi biznesu, zdolnych nie tylko sprostać obecnym trudnościom, ale też tym, które mogą się pojawić. Sama zasada, którą stosował Borys Budka, że nie ma powrotu na stanowiska tych, którzy byli na nich za rządu PO-PSL, jeszcze sukcesu nie gwarantuje. Były minister chyba sam nie do końca odrobił lekcję i nie zadał sobie pytania, po co w ogóle są rady nadzorcze. W czasach PiS miały jedno zadanie – wybrać do zarządu te osoby, które wskazała partia. Ale ograniczanie się do tego, aby nie wskazywać swoich, to dużo za mało.
To kolejne zadanie, które stawia przed Jaworowskim premier.
Polska gospodarka zdominowana jest przez państwowe molochy, siłą rzeczy więc to na nich spoczywa zapewnienie nam bezpieczeństwa energetycznego. Zaległości w tej dziedzinie są jednak wieloletnie. Jaworowskiemu nie uda się uniknąć kolejnych trudnych spotkań z górniczymi związkowcami.
Czytaj także: Radni PiS i ich wielkie zarobki w rządowych instytucjach. Publikujemy listę
Kto rządzi gospodarką?
Donald Tusk kompletuje nowy rząd z osób młodych, dobrze wykształconych, unikając wręczania nominacji gospodarczych zasłużonym działaczom partyjnym. Z ludzi takich, jak Andrzej Domański, obecny minister finansów, czy Jakub Jaworowski, świeżo upieczony minister aktywów państwowych. Ale wpływ Tuska na to, jakich ludzi na ważne, związane z gospodarką stanowiska wskażą jego koalicjanci, jest ograniczony. W nowym rządzie pozostał nierozwiązany stary problem – nie ma w nim centrum gospodarczego, odpowiedzialnego za gospodarczą politykę całego rządu.
Trudno nawet czasami powiedzieć, jaka jest naprawdę polityka rządu, bo każdy z ministrów usiłuje przede wszystkim realizować politykę własnej partii. Więc np. ministra pracy zapowiada tzw. renty wdowie, czyli świadczenia dla osamotnionego małżonka po zmarłym, co będzie kosztowne w realizacji i prawdopodobnie trzeba by zwiększyć składkę rentową, aby je sfinansować. A Trzecia droga walczy o obniżenie obciążeń na ZUS, czyli o coś zupełnie odwrotnego. Jaka jest polityka całego rządu?
Wybór kompetentnych osób na gospodarczych ministrów zrodzi też napięcia między nimi a samym premierem. Rozwiązania dobre dla gospodarki czy finansów państwa, które będą proponować kompetentni członkowie rządu, mogą się bowiem okazać ryzykowne politycznie i nietrudno przewidzieć, czyje racje przeważą.
Czytaj także: Państwowe spółki – największe emocje właśnie się zaczęły