Rynek

Auto popowodziowe. Co zrobić z zalanym samochodem? Trudna droga do odszkodowania

Po przejściu fali powodziowej na rzece Biała Lądecka w Lądku Zdroju, 16 września 2024 r. Po przejściu fali powodziowej na rzece Biała Lądecka w Lądku Zdroju, 16 września 2024 r. Kacper Pempel / Reuters / Forum
Samochodami, które ucierpiały w powodzi, trzeba zająć się niezwłocznie i umiejętnie. Co należy zrobić? Kto może liczyć na odszkodowanie? Czego i... kogo się wystrzegać?

Trwa walka z powodzią, ale tam, gdzie kataklizm już przeszedł, trwa szacowanie szkód i myślenie, jak i za co odbudować normalne życie. Elementem tego normalnego życia bardzo często jest samochód. To w wielu gospodarstwach domowych najcenniejsza rzecz ruchoma, a dziś przedmiot bezcenny, bo pozwalający dotrzeć do instytucji i urzędów, które mogą udzielić pomocy, dowieźć rzeczy potrzebne do codziennego życia oraz materiały do remontu lub odbudowy mieszkania. Problem w tym, że wiele aut ucierpiało w powodzi. I co teraz?

Czytaj także: Powódź 2024. „To jest zgroza, śmierć i zniszczenie”. Raport z zalanej Polski

Jak zająć się zalanym autem?

Eksperci radzą, by zalanym autem zająć się jak najszybciej. Jeśli woda nie doszła do progów pojazdu, nie ma dramatu. Można sobie z tym poradzić, choć lepiej nie siadać od razu i nie uruchamiać silnika, bo można zassać wodę. Lepiej wypchnąć, osuszyć piasty kół, sprawdzić hamulce i czy woda nie dostała się do układu wydechowego. Jednak gdy auto zanurkowało głębiej, to dużo gorzej. W wielu przypadkach to sprawa wręcz beznadziejna, bo samochody są dziś nafaszerowane elektroniką, a ta – o czym wie każdy użytkownik choćby telefonu komórkowego – wody nie lubi. Dlatego suszenie, wycieranie, usuwanie błota ze wszystkich zakamarków nic nie da. Taki samochód, nawet jeśli silnik uda się uruchomić (choć tego lepiej nie próbować), jest właściwie wrakiem.

Pełna pułapek droga do odszkodowania. Nawet z AC

I tu zaczyna się kolejny problem. Pół biedy, jeśli właściciel ma polisę auto-casco obejmującą szkody wywołane powodzią. Na rynku funkcjonuje kilka wersji samochodowych polis AC, na ogół obejmują one szkody powodziowe, ale to warto sprawdzić, bo zakład ubezpieczeń może się próbować uchylać od odpowiedzialności. Z pewnością uchyli się, jeśli polisa została wykupiona w okresie krótszym od miesiąca przed powodzią, bo to wynika z generalnych reguł ubezpieczeniowych. Może też się pojawić dyskusja, dlaczego auto nie zostało przeparkowane w bezpieczniejsze miejsce przed nadejściem wielkiej wody albo czy właściciel nie pojechał do zagrożonego rejonu, czyli przyczynił się do powstania szkody. Następna sprawa to samo zgłoszenie. Trzeba to zrobić jak najszybciej, a także ustalić, jakie są reguły ustalania charakteru i skali szkody (czy ma to zrobić rzeczoznawca, czy wystarczy wysłać zdjęcia).

Czytaj także: Polisy od burzy. Ile kosztują, jakie robimy błędy i czy ubezpieczyciel może umyć ręce

Droga do odszkodowania pełna jest pułapek. Bo ubezpieczyciel może upierać się, że samochód nie został tak dokumentnie zalany i jeszcze da się naprawić. A nawet jeśli uzna, że szkoda jest całkowita, nie wypłaci pełnej sumy ubezpieczenia, ale potrąci udział własny oraz wyceni, ile warte jest to, co z auta pozostało. Bo firmy ubezpieczeniowe na ogół wolą nie przejmować zniszczonego auta, nawet jeśli mają świadomość, że nie wróci ono na drogę. Zostawiają to właścicielowi, odliczając skrupulatnie od odszkodowania wartość części, które mogą jeszcze być wykorzystane.

Zazdroszczę ci twoich problemów – powiedzą zapewne ci właściciele aut, którzy polisy AC nie mają. Dziś trzech na czterech kierowców na takie ubezpieczenie się nie zdecydowało i ci grosza za zalane auto nie dostaną. Zdani są na własne siły i zasoby, a tych mają niewiele. Część będzie zapewne próbowała auta jakoś reanimować, a inni spróbują je sprzedać.

Czytaj także: Ubezpieczenie samochodu. Kto o co walczy

Popowodziowe auta na sprzedaż. Warto dobrze sprawdzić

I tu zaczyna się problem, który może dotknąć nie tylko osoby z terenów zalanych, ale także wszystkich tych, którzy dziś zamierzają kupić auto używane. Wielka woda niesie na rynek masę aut popowodziowych. Tak było w latach minionych i to nie tylko po powodziach, które dotykały Polskę (1997, 2010), ale także tych, które nawiedzały inne kraje europejskie, bo corocznie importujemy setki tysięcy używanych aut z całej Europy. Po takich powodziowych falach można było trafić na wyjątkowe okazje, „nówek mało śmiganych”, niezłych marek po zaskakująco niskich cenach. Były suche, zadbane, pachnące. Niektóre właściwie nowe, bo powódź docierała często do placów magazynowych firm dilerskich, a nawet fabryk samochodów. I dopiero kiedy auto trafiało do serwisu, a ten zwykle był szybko potrzebny, ujawniane były ślady zalania. I zaczynała się droga przez mękę kolejnych niekończących się napraw i wymian części, zwłaszcza tych elektronicznych.

Ślady zalania można wykryć w rozmaitych zakamarkach, do których „picujący” auto przed pospieszną sprzedażą nie dotarli. Korozja pojawiająca się dość szybko to także wspomnienie po powodzi. Dlatego dziś, szukając auta, trzeba unikać superokazji. „Należy domagać się, aby w umowie kupna koniecznie znalazł się zapis mówiący, że samochód nie był zalany, aby w ramach roszczenia można było dochodzić odszkodowania pieniężnego” – radzi ekspert z firmy AAA AUTO.

Czytaj także: Wraki polskie. Czyli skąd się biorą auta „niebite i z niskim przebiegiem”

Fałszywe kancelarie odszkodowawcze

Dramatyczne wydarzenia jak obecna powódź ujawniają nie tylko dobre cechy rodaków – solidarność empatię, gotowość pomocy – ale także te gorsze. A najgorsze, że z różnych zakamarków wychodzą hieny, które gotowe są wykorzystać trudną sytuację powodzian. Słyszymy o fałszywych zbiórkach w sieci, o spekulowaniu materiałami budowlanymi. Na terenach, przez które przeszła wielka woda, pojawiły się też kancelarie odszkodowawcze, które polują na naiwnych, obiecując, że załatwią im odszkodowania. Także za zalane samochody. Eksperci ostrzegają, że to kolejny skok na kasę zdesperowanych powodzian, bo takie szemrane firmy będą wyrywały pieniądze, ale głównie dla siebie. Trzeba dziś uważać, bo gdy powodziowa fala opada, nadciąga fala kombinatorów.

Czytaj także: Zanim zbudujesz nowy dom, pomyśl, co mu grozi

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną