Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Kolejne rządy myślą o wyborach, dają pieniądze, ale nie odsuną ludzi od wody

Głuchołazy. Wielkie sprzątanie po powodzi, 20 września 2024 r. Głuchołazy. Wielkie sprzątanie po powodzi, 20 września 2024 r. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl
Wielka powódź się jeszcze nie skończyła, straty są nieoszacowane, ale już ruszyła wielka rzeka pomocy ofiarom. Nikt na razie nie pyta, jak ją wykorzystać, wiadomo – trzeba odbudować to, co zabrała woda. Ale jeśli zrobimy to dokładnie tak samo, następna powódź przyjdzie szybciej, niż nam się wydaje.

Wśród osób sypiących piasek do worków, aby uszczelniać przeciekające wały i próbować ochronić domy przed zalaniem, jakoś nie ujawnili się sympatycy Konfederacji, którzy najgłośniej krzyczeli podczas niedawnych protestów rolników, żeby wyrzucić Zielony Ład do kosza. Że żadnego ocieplenia klimatu nie ma, precz z ekoterroryzmem. Jeszcze wcześniej lansowali hasła „maszeruj albo giń”, co miało znaczyć, że państwo ma likwidować ZUS, KRUS i wszelką pomoc, bo jak obniży podatki, świetnie poradzimy sobie sami. Strach pomyśleć, jaki los spotkałby ofiary powodzi, gdyby nie państwo, chociaż największa partia opozycyjna, która nie była w stanie przygotować dla powodzian więcej, jak pół ciężarówki wody i kaloszy, nadal krzyczy, że to państwo się wali. Co zrobili przez osiem lat, żeby było bardziej sprawne?

Czytaj także: Powódź 2024. „To jest zgroza, śmierć i zniszczenie”. Raport z zalanej Polski

Pomoc płynie ogromna

Minął pierwszy tydzień powodzi, a my już wiemy, że możemy liczyć na 5 mld euro na likwidację strat. To prawda, że to pieniądze z Funduszu Spójności, które nam się należały. Dziś politycy PiS krzyczą, że to oni je załatwili. Załatwili nas, bo pieniądze z KPO dostaliśmy ponad dwa lata później, niż moglibyśmy, co oznaczało, że w czasie, który nam pozostał, nie zdążymy ich wydać. Teraz dostaniemy je już, w dodatku bez konieczności wkładu własnego.

Reklama