Sieć pod napięciem
Tania i czysta energia. Tak! Potrzebujemy jej coraz więcej. Ale czym będziemy ją przesyłać?
O tej niewydolności najlepiej świadczą masowo wydawane odmowy przyłączenia do sieci nowych źródeł energii. Jeśli w 2020 r. taką decyzję otrzymali inwestorzy chcący budować instalacje o łącznej mocy 6,2 GW, czyli blisko dwa razy większej niż przygotowywana pierwsza polska elektrownia jądrowa, to w 2023 r. odmowy dotyczyły już 7448 nowych źródeł o mocy już ok. 84 GW. To niemal trzy razy więcej niż oferują dziś wszystkie polskie elektrownie węglowe będące wciąż fundamentem polskiej energetyki. Oczywiście gigawat gigawatowi nierówny, bo ten z wiatraków lub paneli fotowoltaicznych jest zależny od pogody i nigdy nie wiadomo, kiedy i ile energii wyprodukuje. Ale i ten z węgla jest coraz bardziej niepewny, bo nie wiadomo kiedy kilkudziesięcioletni blok w elektrowni stanie na skutek awarii albo cena węgla i uprawnień do emisji CO2 okażą się tak wysokie, że wypchną elektrownię z rynku.
Decyzje odmowne
Odmowy, jakie otrzymują inwestorzy, tłumaczone są powodami technicznymi lub ekonomicznymi. Najczęściej brakiem dostępnej mocy przyłączeniowej, przeciążeniem linii i transformatorów, koniecznością budowy zbyt długiej linii średniego napięcia albo brakiem w okolicy odbiorców zdolnych wykorzystać produkowaną energię elektryczną. Warunki przyłączenia do sieci to rodzaj promesy dający gwarancję, że kiedy instalacja powstanie, niezależnie, czy będzie to farma wiatrowa, słoneczna czy elektrownia jądrowa, to spółka zajmująca się przesyłem zawrze z producentem umowę i będzie odbierała wytwarzany prąd, który popłynie do odbiorców.
Jeśli ma to być duża elektrownia, to musi zostać przyłączona do sieci wysokich lub najwyższych napięć, a taką dysponuje wyłącznie operator sieci przesyłowej, czyli spółka Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), i to ona musi wydać zgodę na przyłączenie.