Sieć zalały grafiki z wynikami Latarnika Wyborczego, przygotowanego przez Centrum Edukacji Obywatelskiej „testu” mającego ułatwić obywatelom decyzję przy urnach. Niemal każde z 20 pytań polaryzowało komitety wyborcze – prawica twierdzi np., że należy zwiększać kompetencje prezydenta w zakresie polityki zagranicznej, lewica – że powinny pozostać przy rządzie. Braun, Jakubiak i Mentzen chcą uzależniać wsparcie Ukrainy od wykonania ekshumacji na Wołyniu, z czym nie zgadzają się Biejat, Hołownia i Senyszyn.
Nawrocki „nie ma zdania”, bo mieć nie może
W jednym temacie zapanowała jednak zgodność ponad politycznymi podziałami.
Opodatkowanie cyfrowych gigantów łączy lewicę z prawicą, zwolenników interwencjonizmu państwowego z turboliberałami, narodowców i kosmopolitów. Z chóru zwolenników wyłamało się jedynie dwóch pretendentów, acz Marek Woch nieprzekonująco („Jest potrzebna rzetelna analiza Ministerstwa Finansów. Wówczas, jak będzie ustawa, to prezydent może zdecydować” – napisał w oświadczeniu jego komitet). Nieco większą gimnastykę uskutecznił Karol Nawrocki, uzasadniając swój brak zdania następująco:
„Wszystko zależy od kontekstu tego podatku. Jego wprowadzenie może mieć tylko jeden efekt: podwyższenie kosztów usług dla polskich użytkowników. Wszystkie firmy powinny płacić uczciwie CIT i zamiast wprowadzać kolejny nowy podatek, należy zadbać o uczciwe płacenie obowiązujących podatków przez zagraniczne korporacje”.
Ostrożna odpowiedź jego komitetu nie dziwi, bo choć pierwszym promotorem podatku cyfrowego był PiS (wrócimy do tego!