Właśnie startuje kolejny sezon reality show „Sukcesja”, czyli mamy dalszy ciąg sporów sądowych między miliarderem Zygmuntem Solorzem i jego obecną żoną Justyną Kulką z jednej strony, a jego dorosłymi dziećmi z poprzednich związków – Aleksandrą Żak, Tobiasem Solorzem i Piotrem Żakiem – z drugiej.
Czy można odwołać decyzje Solorza
Wszystko zaczęło się w sierpniu ubiegłego roku. Biznesmen, kojarzony głównie z Polsatem, ale tak naprawdę kontrolujący polski czebol, czyli wielki konglomerat medialno-telekomunikacyjno-energetyczny, postanowił ze względu na stan zdrowia wszcząć procedurę sukcesyjną. I jeszcze za życia podzielić się formalną władzą z dziećmi.
Pierwszy akt dramatu rozegrał się w Liechtensteinie, gdzie zarejestrowane są TiVi Foundation i Polkomtel Foundation. To za ich pośrednictwem Solorz wykonuje swe właścicielskie prawa w polskich spółkach. I właśnie w sierpniu przekazał dzieciom kontrolę nad TiVi. To decyzja formalna, bo operacyjnie obaj synowie (córka nie jest aktywna w biznesie) byli zaangażowani w spółkach już od jakiegoś czasu.
Dlaczego wszystko działo się nie w Polsce? Bo najbogatsi Polacy starają się trzymać swój majątek na dystans od ojczyzny, a Liechtenstein oferuje elastyczne warunki dla prywatnych fundacji, czyli takich, które pozwalają na łatwe ustalenie reguł dziedziczenia. Te zaś przy wielkim majątku mogą naprawdę być skomplikowane. Bogaci Polacy nie mają zaufania do polskiego prawa i polskich sądów, natomiast Liechtenstein nie jest członkiem UE, nie jest więc objęty prawem Unii, za to należy do Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG) i strefy Schengen. Czyli raj dla miliarderów i nic dziwnego, że w Polsce stworzone niedawno przepisy o fundacjach rodzinnych słabo się przyjmują.