Donald Trump komunikuje się głównie za pośrednictwem swego konta we własnym serwisie społecznościowym Truth Social. I tak jak podczas przemówień z emocją wykrzykuje swoje hasła, tak i jego wpisy są pełne wykrzykników oraz słów pisanych wersalikami. Tym razem wielkimi literami jest napisany cały komentarz, my jednak go zredukujemy do zwykłego tekstu. Brzmi on tak: „Nasza umowa z Chinami jest ukończona, podlega ostatecznemu zatwierdzeniu przez prezydenta Xi i mnie. Magnesy i wszelkie niezbędne metale ziem rzadkich zostaną dostarczone z góry przez Chiny. Podobnie dostarczymy Chinom to, co uzgodniono, w tym chińskim studentom korzystającym z naszych koledżów i uniwersytetów (co zawsze mi odpowiadało!). Utrzymujemy cła w wysokości 55 proc., Chiny utrzymują 10 proc. Relacje są doskonałe! Dziękujemy za uwagę w tej sprawie!”. A chwilę później wpis będący ciągiem dalszym: „Prezydent XI i ja będziemy ściśle współpracować, aby otworzyć Chiny na handel amerykański. To byłoby wielkie ZWYCIĘSTWO dla obu krajów!!!”.
Czytaj także: Trump, mistrz negocjacji. To, co robi z cłami, jest tak śmieszne, że aż niewesołe
Co najwyżej rozejm
Oto bowiem Stany Zjednoczone i Chiny uzgodniły wdrożenie rozejmu w wojnie handlowej, jak poinformowali w środę urzędnicy obu krajów po zakończeniu dwudniowych rozmów w Londynie. Był to kolejny etap negocjacji po pierwszej rundzie rozmów w Genewie w zeszłym miesiącu oraz rozmowie telefonicznej między przywódcami obu krajów.
To kolejny zwrot w światowej wojnie handlowej, którą rozpętał Donald Trump. Stan tej wojny jest wciąż niejasny, tak jak niejasne są nieskoordynowane ruchy prezydenta USA, który na zmianę to ogłasza wprowadzenie ceł, to je zawiesza lub zmienia. I właściwie nie wiadomo, jaka stawka celna w danej chwili obowiązuje. Za każdym razem wszystko robione jest nagle, bez uprzedzenia i w apokaliptycznej atmosferze, w której Trump oświadcza, że ktoś Stany Zjednoczone okrada i musi ponieść konsekwencje albo że już się dogadujemy i będzie dobrze.
Szefowie amerykańskich firm żyją w nieustannym lęku, co przyniesie kolejny dzień, bo wszyscy są uzależnieni od importowanych surowców, części, podzespołów czy gotowych towarów. I nie wiedzą, ile za te towary zapłacą. Dlatego najnowszy komunikat dotyczący efektów handlowych rozmów USA–Chiny prowadzonych w Londynie przynosi im pewną pociechę, choć żadnej pewności. Wszystko może się jeszcze zmienić z godziny na godzinę, jak to bywało w przeszłości. Bo Trump oświadczy, że Chińczycy go oszukali albo źle zrozumieli, albo nie tak to miało wyglądać. Już tak zrobił po pierwszych rozmowach w Genewie. Zwłaszcza że to ciągle jest ramowe porozumienie, które musi być w długotrwałych negocjacjach ekspertów dopiero rozbudowane do pełnej umowy.
Czytaj także: Making America rich again, czyli lekcja trumponomiki. Cła na stal i aluminium to początek
Atuty nie tylko w ręku Trumpa
Okazało się, że Trump poszedł z Chinami na wojnę z przekonaniem, że ma wszystkie atuty w ręku. Szybko stało się jasne, że „złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”, bo Chińczycy kontrolują światowe zasoby metali ziem rzadkich, a bez nich nowoczesny przemysł od elektroniki przez zbrojeniówkę po energetykę i motoryzację jest sparaliżowany. Amerykanie wierzyli, że ograniczenie Chińczykom dostępu do amerykańskiej technologii wytwarzania chipów ich zaszachuje. Zostaną pozbawieni możliwości budowy nowoczesnego uzbrojenia i rozwoju sztucznej inteligencji. Te ograniczenia wprowadzono jeszcze za czasów poprzedniej prezydentury Trumpa i kontynuowano za Bidena. Ale okazało się, że Chińczycy potrafią sobie lepiej radzić z amerykańskimi ograniczeniami niż Amerykanie z chińskimi.
Przy okazji obrywamy i my, bo Chińczycy zorientowali się, że mogą przy pomocy metali ziem rzadkich szachować cały świat, w tym także UE. Same rudy metali ziem rzadkich, wbrew nazwie, tak bardzo rzadkie nie są, ale tylko Chiny rozwinęły technologie ich przerobu i rafinacji na taką skalę, która pozwala zaspokajać rosnący apetyt nowoczesnego światowego przemysłu. A ponieważ także UE prowadzi niewielką wojnę handlową z Chinami (chodzi antydumpingowe cła nałożone na chińskie auta elektryczne), to Pekin uznał, że jest okazja, by się odegrać. Dotychczas bowiem oberwali głównie producenci francuskich koniaków i brandy, bo w ramach retorsji Pekin nałożył na nie dodatkowe cła. Dziś jednak nie tylko USA, ale i UE ma spory problem z zaopatrzeniem w metale ziem rzadkich niezbędne w transformacji energetycznej, bo Chińczycy wprowadzili skomplikowane procedury uzyskiwania licencji eksportowych. Ponoć rozmowy UE–Chiny trwają.
Czytaj także: Strategia szaleńca. Trump zapowiedział wysokie cła na UE. Po telefonie von der Leyen złagodniał
Tak więc nie ma co jeszcze ogłaszać, że londyńskie porozumienie kończy wojnę. To chwilowe zawieszenie broni i nikt nie wie, co przyniosą kolejne dni. Nie tylko w stosunkach amerykańsko-chińskich, ale także USA–reszta świata. Przypomnijmy, że na początku lipca minie trzymiesięczne zawieszenie ceł wzajemnych. Co zrobi wówczas Trump? Tego on sam nawet nie wie. Ale jedno jest pewne: my tego wszystkiego dowiemy się z wpisu na prezydenckim profilu w Truth Social.