Lufthansa ma kłopoty, ale nie tacy giganci znikali już z nieba. Czy Lot będzie umiał się obronić?
Flagowi przewoźnicy lotniczy to tylko pozornie zwykłe firmy, których celem jest zysk. Są również wyrazem narodowych ambicji, budują wizerunek państw i obrazują ich gospodarczą kondycję. Towarzystwa lotnicze pojawiają się więc na niebie, ale też często znikają. Wystarczy spojrzeć na naszych sąsiadów: od dawna nie ma węgierskiego Malévu, nie ma czeskich CSA ani bułgarskiego Balkanu. Ostatni rejs narodowego przewoźnika Włoch wystartował z Cagliari do Rzymu 14 października 2021 r.
Ciąć koszty i redukować zatrudnienie musi ostatnio Lufthansa. Widać na szczęście już pierwsze znaki wychodzenia z kryzysu. Warto jednak pamiętać, że nie tacy giganci znikali już z nieba.
Czytaj także: Lotnictwo nisko lata
Alitalia i PanAm, ikony popkultury
Są takie linie, które, nawet gdy faktycznie przestają działać, zupełnie nie znikają. Zapisują się w pamięci całych pokoleń, stanowią część popkultury. Ich marka jest żywa i mimo faktycznego upadku wciąż inspiruje. Woody Allen zapewne wiedział, co robi, gdy w swoim filmie „Zakochani w Rzymie” (2012) pokazał, jak grany przez niego bohater ląduje w porcie lotniczym Fiumicino – na pokładzie samolotu Alitalii, z bardzo dobrze widocznym logo tej firmy. Bo Alitalia jest tak włoska, jak włoskie są pizza i spaghetti. Alitalia to „włoskie żarcie”, załogi w kostiumach od Armaniego, szyk i styl. Nic dziwnego, że grała w komedii romantycznej, której akcja toczy się w Rzymie.