Projekt Izera zamieni się w „hub elektromobilności” (cokolwiek to znaczy) i zostanie zasilony kwotą 4,5 mld zł z KPO, bo Bruksela zatwierdziła nam wydatki na działania E3.1.1, czyli „wsparcie dla gospodarki niskoemisyjnej”, więc za jednym zamachem wykreślimy sobie z rozdzielnika niemal całą przydzieloną kwotę – bez męczenia się z mniej widowiskowymi zadaniami. Bo w Jaworznie las już został wycięty i wszystko jest już przygotowane pod budowę fabryki, więc wybudujmy ją i zaprośmy chiński koncern Geely, by tam produkował elektryki. Do Izery, tej, której nadwozia pokazano latem 2020 r., nie za bardzo jest jak wrócić, bo tamte projekty to prehistoria. Ale może jakoś uda się zaadaptować któryś z modeli Geely, by mógł występować pod polską marką. Chińczycy byli nawet zainteresowani takim scenariuszem, bo Europa jest dla nich dziś ziemią obiecaną. Tylko tu mogą rozwinąć swe motoryzacyjne skrzydła, nieśmiało tylko podcięte przez Brukselę cłami wyrównawczymi. Bo rynek amerykański mają zamknięty, a rynki południowo-wschodniej Azji to już nie to. Chińczycy chcą w Europie produkować swoje auta, dlatego szukają przyczółków.
Czytaj także: „To prawdziwy blitzkrieg”. Chińskie auta szturmują Polskę
Zwrot akcji
I znów zaskoczenie: jak ustalił Business Insider, Geely stracił cierpliwość i uznał, że ElectroMobility Poland (EMP), państwowa spółka odpowiedzialna za realizację projektu, gra na czas i nic z tego nie będzie.