Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

RegioJet kontra PKP Intercity, czyli czesko-polska wojenka kolejowa. Skorzystamy, ale nie od razu

Pociąg czeskiego przewoźnika RegioJet na jednym z warszawskich dworców. 7 października 2025 r. Pociąg czeskiego przewoźnika RegioJet na jednym z warszawskich dworców. 7 października 2025 r. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
RegioJet idzie na skargę do Komisji Europejskiej, a PKP Intercity donosi do ABW – konkurencja na polskich torach zaczyna się od awantury. Skorzystają na niej pasażerowie, chociaż nowy rozkład jazdy będzie pełen absurdów.

Od niedzieli 14 grudnia obowiązywać będzie nowy rozkład jazdy pociągów – w tym roku to moment szczególny, bo swoją polską ofensywę rozpoczyna prywatny czeski przewoźnik RegioJet. Wciąż nie udostępnił jeszcze biletów na nowe połączenia, ale atmosfera i tak jest już gorąca. Najpierw szef spółki RegioJet Radim Janczura wysyłał prezesowi PKP Intercity Januszowi Malinowskiemu prywatne wiadomości poprzez komunikator WhatsApp. Zarzucał mu utrudnianie działalności czeskiego konkurenta i straszył Komisją Europejską. W odpowiedzi spółka PKP Intercity zgłosiła sprawę do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Za to RegioJet rzeczywiście poszedł na skargę do Komisji Europejskiej.

Czytaj także: PKP wreszcie ma konkurencję. Pierwsi są Czesi. Starczy miejsca na torach?

RegioJet czuje się dyskryminowane

Czesi czują się dyskryminowani, a ich lista zarzutów jest długa. Według nich spółki z Grupy PKP wpływały na PKP Cargo, aby ta firma nie udostępniła prywatnemu przewoźnikowi zaplecza technicznego w Warszawie. RegioJet narzeka, że nie może się reklamować na dworcach zarządzanych przez PKP SA (bo jest konkurentem PKP Intercity) i ma trudności z wynajmem pomieszczeń na kasy biletowe. Niezadowolony jest też z zarządcy infrastruktury, czyli PKP Polskich Linii Kolejowych, układających rozkład jazdy. Czesi wskazują, że ich pociągi na trasie Warszawa-Kraków mają kursować wolniej niż by mogły, a jeden, poranny kurs pojedzie przez Zawiercie, czyli dojazd z Krakowa do Warszawy zajmie mu ponad pół godziny dłużej niż konkurencyjnemu Pendolino.

Kłopot w tym, że wejście Czechów na nasz rynek zbiega się w czasie z remontem części trasy łączącej dwa największe polskie miasta.

Reklama