Zabawa w latanie
Lotnisko w Radomiu. Zbudowane z polecenia PiS świeci pustkami i przynosi straty. To dlaczego go nie zamkną?
Końcówka listopada, zimne i ponure wtorkowe popołudnie. To jeden z dwóch dni w tygodniu, gdy lotnisko w Radomiu służy do tego, do czego powinno – czyli do latania. Na tablicach przylotów i odlotów widnieje cypryjska Larnaka, przewoźnik: węgierskie linie Wizz Air. Przylot rozkładowy 17.25 (ale samolot tego dnia ma przybyć już o 17.00), odlot o 18.00. To jedyne połączenie dostępne z portu o nazwie Warszawa-Radom w tegorocznym sezonie zimowym. Obszerny, nowoczesny terminal trzy godziny przed odlotem powoli zaczyna się zapełniać podróżnymi, którzy liczą na chwilę ucieczki od jesiennej szarugi. Prognoza pogody dla Larnaki na najbliższe dni: 23–25 stopni i mnóstwo słońca.
Jako pierwsze pojawiają się dwie uśmiechnięte siostry – Agata i Nina. Właściwie o tej porze miały już być na Cyprze, bo planowały wylot z Warszawy – o siódmej rano, tego samego dnia, razem z tatą. Niestety, spóźniły się. Były przy bramce w porcie Chopina 15 minut przed odlotem, ale już nie wpuszczono ich na pokład. Dziewczyny jednak nie poddały się – szybko kupiły nowe bilety, tyle że z Radomia. Ze stolicy przywiózł je samochodem tata, który stwierdził, że to za dużo emocji jak na jeden dzień i on zostanie w Polsce. Agata i Nina podróżują spontanicznie, bez planu – nie mają nawet jeszcze zarezerwowanego noclegu. W radomskim terminalu są pierwszy raz, ale podoba im się. Nie ma tłoku, jest przestronnie, pierwsze wrażenia świetne. – Jeśli nie wiecie, gdzie polecieć, jedźcie do Radomia. Tu podejmą decyzję za was – żartują dziewczyny, patrząc na tablicę lotów z jednym dostępnym kierunkiem.
Także inni pasażerowie oceniają lotnisko bardzo dobrze. – Pachnie nowością – stwierdza pan Andrzej, który z żoną był już na Cyprze w tym roku.