Społeczeństwo

Historia Magdaleny Żuk: internauci nie chcą prawdy, chcą krwawych igrzysk

W sytuacjach tak medialnych jak ta widać głód przemocy na własny użytek. W sytuacjach tak medialnych jak ta widać głód przemocy na własny użytek. Magdalena Żuk / Facebook
Trwają medialne igrzyska śmierci Magdaleny Żuk – nie chodzi o dotarcie do prawdy, lecz o odzyskanie prawa do przemocy.

Dziesiątki tysięcy ludzi snują domysły i prowadzą w sieci własne śledztwo, a media nawet kilka razy dziennie dostarczają „pilnych” informacji w sprawie Magdaleny Żuk – Polki, która zmarła w Egipcie w niejasnych okolicznościach. Tylko że, wbrew pozorom, w tym spektaklu nie chodzi o odkrycie prawdy. To próba prywatyzacji przemocy i budowania mitów.

Dlaczego interesujemy się Magdaleną Żuk?

Skąd takie zainteresowanie śmiercią akurat tej kobiety? Po pierwsze, dzięki internetowi każdy może na własną rękę prowadzić prywatne dochodzenie. Można się zastanawiać, dlaczego w sprawę w ogóle zaangażowały się policja i służby, skoro główne śledztwo prowadzone jest w grupach dyskusyjnych na Facebooku.

Po drugie, trzeba zauważyć, że z tych dyskusji przebija brak zaufania i do służb, i do mediów: tylko zwykli obywatele, poruszeni historią pięknej, młodej kobiety, są w stanie dotrzeć do prawdy i (naturalnie) wydać wyrok. To także tęsknota za reprywatyzacją przemocy. Zazdrość o aparat przymusu, który nie jest na co dzień obywatelom dostępny.

W sytuacjach tak medialnych jak ta widać głód przemocy na własny użytek. Jak przypomina semiotyk dr. hab. Marcin Napiórkowski, oddaliśmy ją w ręce aparatu państwowego, który zestetyzował wymierzanie sprawiedliwości. Nie ma już publicznych egzekucji, łamania kołem na oczach tłumu. Więc jeśli brak natychmiastowych efektów śledztwa (a trudno na ich ogłoszenie liczyć kilka dni od zgonu kobiety), to pojawia się potrzeba wzięcia sprawy w swoje ręce.

Reklama