Resort sprawiedliwości zmarnował miliony, które miały pomóc ofiarom przestępstw
NIK ogłosił wyniki kontroli. Wypadło przerażająco. Z ponad 385 mln zł przeznaczonych na pomoc ofiarom przestępstw (i resocjalizację więźniów) wydano tylko kilkanaście procent sumy. Z ponad 800 tys. ofiar przestępstw ze wsparcia Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym skorzystało 20 tysięcy.
Czy Fundusz dla ofiar zostanie wygaszony?
Jeśli tak się dzieje z funduszami, zwykle oznacza to ich wygaszanie. Zamknie się to, a pieniądze przesunie – na ważniejsze cele. Może być jednak i tak, że dziecko przerosło rodzica, a ten nie zauważył, że ma dziecko. Fundusz powołano w 2012 r. Pieniądze pochodzą z nawiązek, zasądzanych od sprawców przestępstw, pieniędzy potrącanych z wynagrodzeń skazanych oraz spadków przechodzących na skarb państwa – i tych świadomie pozostawionych Funduszowi. Przez pierwsze lata wydawano tyle, ile było w budżecie. Zakładano pomoc 20 tys. ofiar przestępstw, kończyło się na niespełna 25 tys. – i to uchodziło za sukces.
Czytaj także: Panie premierze, skąd te dane o przemocy w nieformalnych związkach?
Z czasem najwyraźniej zmieniła się praktyka sądowa, bo pieniędzy w Funduszu zaczęło skokowo przybywać. W tempie, którego nikt się nie spodziewał. Z 25 mln zł w 2013 r. i ponad 40 mln w 2015 r. zrobiło się w 2016 r. już ponad 385 mln na koncie. Tymczasem w Ministerstwie Sprawiedliwości, dysponującym Funduszem, zaczął się przegląd instytucji z poprawnościowo politycznego klucza.
Ministerstwo nie wydatkuje pieniędzy z Funduszu bezpośrednio, ale przekazuje je starającym się instytucjom pozarządowym, i zwłaszcza te, które w pojęciu Kościoła nie wspierają rodziny, wypadły z finansowania – wśród nich, co kuriozalne, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę czy