Dlaczego w przysiędze Hipokratesa nie ma nic o zdrowiu samych lekarzy?
Przeklęty Hipokrates! Paskudni Judym, Galen i Majmonides. Wszyscy, których współczesnym lekarzom stawia się za wzór – ciekawe, jakby leczyli i zachowywali się w naszych czasach. „Czyste i prawe zachowam życie swoje i sztukę swoją” – zapewniał w przysiędze każdy z nich. Bycie dobrym lekarzem wymaga, aby najpierw być dobrym człowiekiem. Dlaczego ani słowa nie ma o tym, że lekarz powinien być także zdrowy?
Stefan Karczmarewicz: Narcystyczni Uczniowie Hipokratesa
„Przyjmuję z szacunkiem i wdzięcznością dla moich Mistrzów nadany mi tytuł lekarza i w pełni świadomy związanych z nim obowiązków przyrzekam: obowiązki te sumiennie spełniać, służyć życiu i zdrowiu ludzkiemu, według najlepszej mej wiedzy przeciwdziałać cierpieniu i zapobiegać chorobom, (…) strzec godności stanu lekarskiego i niczym jej nie splamić, stale poszerzać swą wiedzę lekarską (…)”.
Tak brzmi, z niewielkimi skrótami, tekst „Przyrzeczenia lekarskiego”, które składają w Polsce wszyscy absolwenci uczelni medycznych. Znajduje się ono we wstępie do „Kodeksu etyki lekarskiej”, który odnosi się do pomocy chorym w stanach terminalnych, eksperymentów naukowych, związków lekarzy z przemysłem i społeczeństwem, postępowania lekarzy wobec pacjentów. A wobec siebie?
Doktorzy herosi
Coraz częściej słychać głosy, aby przysięgę Hipokratesa, czy też raczej jej nowożytną wersję znaną jako „Deklaracja genewska” – z której krajowe środowiska lekarskie czerpią zasady swojej etyki zawodowej – poszerzyć, uwzględniając troskę o zdrowie samych lekarzy.