Kodeks zaostrzono pod pretekstem walki z pedofilią, z którą jednak zaostrzenie kar dla lekarzy nie ma nic wspólnego. Ale nie jest tajemnicą, że minister sprawiedliwości lekarzy nie lubi. Od lat walczy w sądzie z kardiologami, którzy – jego zdaniem – winni są śmierci jego ojca. Zaostrzenie art. 155 kk, z którego najczęściej oskarżano lekarzy, może mieć związek z tą sprawą.
Obecnie lekarzowi, któremu zostanie udowodnione popełnienie błędu skutkującego śmiercią człowieka, grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Jeśli sąd wymierzał karę niższą niż rok, bywała ona orzekana w zawieszeniu. Jeśli zmiany wejdą w życie, kara będzie wyższa – od roku do nawet 10 lat pozbawienia wolności, takiej kary nie można już orzekać w zawieszeniu. Lekarz pójdzie siedzieć. W przypadku gdy niewłaściwe leczenie przyczyni się do śmierci kobiety w ciąży, wyrok może opiewać nawet na 15 lat pozbawienia wolności.
Czytaj także: Zwrot w procesie ws. śmierci ojca Ziobry
Czy zaostrzenie kar pomoże pacjentom?
Pozornie zaostrzenie prawa ma służyć pacjentom, odstraszyć lekarzy przed popełnianiem błędów, uczulić, by staranniej traktowali chorego. Lekarze, nie bez racji, uważają jednak, że państwo chce ich obciążyć odpowiedzialnością za to, że służba zdrowia działa u nas fatalnie. Błędy lekarskie zdarzają się dość często, ale niekoniecznie są winą lekarza, czasem po prostu wynikają z jego bezradności. Bo służba zdrowia jest chronicznie niedoinwestowana i na skuteczniejsze leczenie ciągle brakuje pieniędzy. Na przykład inne kraje leczą raka już przy pomocy nowoczesnych leków, które są refundowane, a w Polsce brakuje na nie pieniędzy. Przykłady można mnożyć. Od surowszych kar pacjenci jednak zdrowsi nie będą, bo lekarze za wszelką cenę zechcą unikać sytuacji, w której będą narażeni na więzienie.
Czytaj także: Czy i jak karać za błędy lekarskie
Na oddziałach ratunkowych już brakuje lekarzy
Na pierwszy ogień pójdą SOR-y (szpitalne oddziały ratunkowe), popularnie zwane rzeźniami. Trafiają na nie chorzy w różnym stanie, także po ciężkich wypadkach. Ostatnio media donosiły o pacjentach, którzy na SOR, nie doczekawszy pomocy, zmarli. Można pomstować na lekarzy dyżurnych, że nie zajęli się chorymi. Trzeba też jednak pamiętać, że lekarzy jest za mało. Często dyżurują po dwa, a nawet trzy dni „ciurkiem”. Zmęczony lekarz łatwiej popełni błąd, teraz grozi mu surowa kara. Lekarze za wszelką cenę będą więc oddziałów ratunkowych unikali. Już teraz młodzi nie chcą się specjalizować w medycynie ratunkowej czy chirurgii, po zaostrzeniu kodeksu karnego będzie jeszcze gorzej.
Czytaj także: Dlaczego w przysiędze Hipokratesa nie ma nic o zdrowiu samych lekarzy?
Zagrożone ciąże jeszcze bardziej zagrożone
Nie będzie położników i neonatologów opiekujących się ciężarnymi i noworodkami. Po co mają ryzykować 15 latami odsiadki. Będzie za to kolejna wysoka fala emigracji, bo młodzi lekarze chcą leczyć dobrze, ale w polskim systemie opieki zdrowotnej staje się to coraz trudniejsze. W Niemczech, Anglii czy Skandynawii czekają na nich z otwartymi ramionami. A tamtejsze prawo nie przewiduje odbierania wolności za błąd, który został popełniony nieumyślnie. Zaostrzając kodeks karny, służby zdrowia nie uleczymy, co najwyżej znajdziemy kozły ofiarne.
Czytaj także: Mamy deficyt lekarzy. Czy możemy ich zastąpić doktorami spoza Unii?