Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Dzieci jakoś się pomieszczą. Ale chaosu deformy wcale nie udało się opanować

Samorządy napięły muskuły, organizując klasy, w których będzie się uczyć nawet po 36 uczniów. Samorządy napięły muskuły, organizując klasy, w których będzie się uczyć nawet po 36 uczniów. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Jaki będzie skutek? W dłuższej perspektywie pogorszy się jakość polskich szkół, nauki, pracy i życia w zatłoczonych budynkach, klasach, w programowym chaosie. W ostatecznym rozrachunku na pisowskiej pseudoinżynierii oświatowej jako społeczeństwo stracimy wszyscy.

Kandydaci (i ich rodzice), którzy zakwalifikowali się do którejś z wybranych przez siebie szkół, w ostatnich dniach składali dokumenty potwierdzające, że chcą w nich rozpocząć naukę. Jeśli tego nie zrobili – bo postanowili uczyć się w innym mieście lub w szkole niepublicznej – zwalniali miejsce. Od jutra mogą się o nie ubiegać koleżanki i koledzy, którym w pierwszej turze się nie poszczęściło i nie dostali się nigdzie lub też dostali się do szkoły, którą nie są zachwyceni.

Miejsca w licach jednak się znalazły

Jak wynika z danych przedstawianych przez samorządy, możliwości manewru są. W Warszawie do żadnej z wybranych szkół w pierwszej turze nie dostało się prawie 3,2 tys. uczniów (w tym ponad 700 osób ze świadectwami z czerwonym paskiem). Jednak spośród tych zakwalifikowanych 3,6 tys. nie złożyło wymaganych dokumentów, w tym 2,6 tys. kandydatów do liceów. Nadal jest więc szansa na naukę nawet w którejś ze szkół z pierwszej dwudziestki rankingów – zostało w nich 470 miejsc.

Łódzkie licea i technika wciąż są w stanie przyjąć po ok. 300 uczniów. W kieleckich ogólniakach też prawie 300 miejsc czeka na uczniów, a w technikach 500. Również w Olsztynie jest szansa na naukę nawet w prestiżowych liceach.

W polskiej szkole nadal panuje chaos

Czy można odetchnąć z ulgą, że

  • edukacja
  • rekrutacja do szkół średnich
  • Reklama