Ponad 20 tys. wniosków o wgląd w arkusze egzaminu gimnazjalnego i ósmoklasisty złożyli w tym roku rodzice uczniów. To wielokrotnie więcej niż w ubiegłych latach, nawet uwzględniając podwójną liczbę egzaminowanych. Rodzice gimnazjalistów przeglądali prace swoich dzieci prawie 13 tys. razy (na 345 tys. zdających).
W ubiegłym roku wniosków o wgląd było 2,8 tys., w poprzednich latach jeszcze mniej – koło tysiąca. Chętnych do przejrzenia arkuszy rodziców ósmoklasistów, którzy w tym roku po raz pierwszy byli egzaminowani, zgłosiło się 7,5 tys. (na 372 tys. zdających).
Czytaj także: Na rozpoczęcie szkoły na mszę świętą marsz
Nerwowa rekrutacja – nerwowe sprawdzanie prac
Co z tego wynikło? Okręgowe Komisje Egzaminacyjne pozytywnie rozpatrzyły wniosek o przeliczenie punktów w 10 proc. przeglądanych przez rodziców prac ósmoklasistów (752 arkusze). W przypadku egzaminów gimnazjalnych było tak znacznie rzadziej – tylko 179 razy. Dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dr Marcin Smolik komentuje, że to mniej więcej tyle co we wcześniejszych latach. Znaczny przyrost wniosków o wgląd w prace traktuje jako wyraz nasilonych rodzicielskich niepokojów. Punkty zdobyte na egzaminie ósmoklasisty i gimnazjalnym obok świadectwa odgrywały kluczową rolę w tegorocznej nerwowej rekrutacji do liceów i techników – ich dziesiąte części mogły decydować o być albo nie być w wymarzonej szkole.
Dodatkowe napięcie związane było z zamieszaniem wokół przeprowadzania egzaminów w czasie strajku nauczycieli. Ponadto w Warszawie jeszcze w czerwcu ujawniono błąd w obliczeniach wyników części gimnazjalistów – w późniejszych tygodniach tutaj też złożono najwięcej wniosków o wgląd w prace.
Cztery lata rządów PiS: Szkoła, czyli cała wstecz
Rodzice odprowadzają licealistów do szkół
Jak w pierwszych tygodniach szkoły radzą sobie uczniowie ze skumulowanego rocznika? Nauczyciele ogólniaków i techników przyznają, że z absolwentami podstawówek pracuje się trudniej niż z tymi po gimnazjach. Wyniki ze sprawdzianów diagnostycznych, przeprowadzanych na początku dla orientacji w poziomie uczniów, u tych po podstawówkach wypadają słabiej – w jednym z liceów we wschodniej Polsce w przypadku matematyki były nawet o 30 proc. niższe.
Rodzice niedawnych ósmoklasistów bywają też odbierani jako nadopiekuńczy. Nauczyciele wyznają, że po raz pierwszy spotykają się z odprowadzaniem licealistów do szkoły. Z drugiej strony zdziwienie słabnie, gdy sobie uświadomić, że szkoły średnie zaczęły w tym roku nawet 13-latki – których doświadczenie z oświatą dzięki „reformie” można porównać do swoistej ścieżki zdrowia.
Czytaj także: Szkoła w domu. Lek na skutki deformy edukacji?