Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Lekcje z Tęczowego Piątku: Wiemy więcej, niż się dorosłym wydaje

Na temat Tęczowego Piątku pojawia się w sferze medialnej wiele dezinformacji. Na temat Tęczowego Piątku pojawia się w sferze medialnej wiele dezinformacji. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Nie musimy powtarzać roku, ale z kilku przedmiotów powinniśmy się podciągnąć. Szczęśliwie mamy bardzo dobrych nauczycieli.

Lekcja organizacyjna

Zaczyna się od apelu, a właściwie od briefingu. Czwartek, 11:00, brama przed Ministerstwem Edukacji Narodowej. Karolina Gierdal, adwokatka Kampanii Przeciw Homofobii, przemawia w otoczeniu telewizyjnych kamer. – Na temat Tęczowego Piątku pojawia się w sferze medialnej wiele dezinformacji, dlatego chciałabym pokrótce wyjaśnić, o co w nim chodzi od strony prawnej. KPH nie organizuje Tęczowego Piątku, nie działa w szkole i nie narzuca jego formuły. Tęczowy Piątek organizuje społeczność szkolna i nauczyciele przy wsparciu kadry, dyrekcji i rodziców. Słowem: oddolna inicjatywa. W tym roku organizacja udostępnia na swojej stronie materiały, a jeśli uczniowie chcą się dokształcić z różnorodności – mogą z nich skorzystać. – Te działania – podkreśla prawniczka – są zgodne z prawem oświatowym. Oddaje mikrofon, a głos zabierają kolejni: działacze, ambasadorzy, młodzież, dydaktycy...

Jest wśród nich popularna aktorka Julia Kamińska, zdaniem której państwo oblało w tym roku egzamin z tolerancji. Ściągnąwszy rękawiczkę, podaje mi dłoń. Pytam o tweety Rzecznika Praw Dziecka (który stwierdził, że popierający akcję RPO nie powinien stawać w obronie „wybiórczo określonej” grupy) i małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak („nie zgadzam się na segregację dzieci w szkołach, szanuję wszystkie, a nie tylko niektóre!”). Mówi: – Tęczowy Piątek jest dla wszystkich dzieci. Dzieci heteronormatywne powinny wiedzieć, że są wśród nich osoby, które mają inną orientację seksualną. I że nie ma się czego bać, że prawdopodobnie w każdej klasie jest ktoś taki. Co chcecie przekazać tą akcją? – Chcemy, żeby każdy młody człowiek, który boi się coming outu i jest prześladowany, wiedział, że nie jest sam. Że są ludzie, którzy chcą mu pomóc, chcą wspierać. I nie ustaną w tym.

Czytaj także: Barbara Nowak, czyli Krystyna Pawłowicz polskiej oświaty

Religia

Elliot Ruiz Vidales, jeden z młodych ambasadorów akcji, nie wiedział. Drobny chłopak o urodzie Południowca zastrzega, że choć odbierając świadectwo maturalne, czuł się szczęśliwy, to gdy zaczynał liceum, wcale nie było różowo. – Miałem problemy z depresją i samooceną. Bałem się interakcji. Bałem się odrzucenia. Wychowawca zauważył, że źle się czuję, że moje oceny nie są jakieś super, a przecież przyszedłem do liceum z dobrym świadectwem. Wyoutowałem się przed nim. Okazał mi wsparcie.

Ośmielony przez pedagoga – sam uczył. Na lekcji historii wygłosił referat. Opowiedział, jak powstawała polska Kampania Przeciw Homofobii, porozmawiał z kolegami o zamieszkach w Stonewall, o Gay Liberation Front... Dużo pytali. Elliot nie miał kogo. Gdy pytam, co słyszał o LGBT w gimnazjum, jest zmieszany. – Słyszałem, ale... nie w pozytywny sposób. To była lekcja religii. Był taki temat... powiedzmy, że coś z zakresu edukacji seksualnej, ale z perspektywy Kościoła. Pani katechetka mówiła, wspominała właściwie, że relacje osób tej samej płci nie są czymś czystym. Sprowadziła to do takich drastycznych zachowań seksualnych. Jakich? – Do wkładania sobie pięści w... różne części ciała. Oczywiście nie zabrakło tematu HIV, prawda? Że to jest coś takiego, co się szerzy w tej społeczności.

Jego koleżanka, Nina Szewczyk, z własnego doświadczenia wie, że takie słowa bolą, ale często biorą się z braku świadomości. – To rodzice pełnią funkcję wychowawczą, ale po coś też mamy wychowawców w szkole. Niektórzy z nich nie mają na co dzień doświadczenia z osobami nieheteronormatywnymi. Część z nich nie wie, że musi wiedzieć – zauważa sentencjonalnie.

Leo Kulicki, transpłciowy chłopak o zaraźliwym uśmiechu, na wstępie zastrzega, że nie może długo rozmawiać, bo spieszy się na kartkówkę. On też dowiedział się w ogólniaku niewiele. – Wiemy ze szkoły, że jest ktoś taki jak gej, lesbijka i biseksualista, ale na tym wiedza zaczyna się wyczerpywać. Na temat osób transpłciowych jest mało informacji, ludziom się często wydaje, że to jakaś fanaberia. Podobnie jak Elliot Leo ma zastrzeżenia właśnie do katechezy. – Mówią, że Biblia zakazuje stosunków płciowych dwóch homoseksualistów. To prawda, pojawia się w Starym Testamencie fragment na temat grzechu sodomskiego. Stary Testament mówi też, że nie wolno nosić mieszanych tkanin, jeść ryb, robić sobie tatuaży i golić zarostu... jeżeli ktoś mi mówi, że jestem wbrew Biblii, zazwyczaj wybiera jeden jej ustęp. Używa Biblii jako broni przeciwko młodym ludziom. Nie zgadzam się na to.

Czytaj także: Dlaczego boicie się rodzin tęczowych?

WOS, biologia, WF

Nina, Elliot i Leo twierdzą, że szkoła nie mówi dość. Jak więc powinna rozmawiać z dziećmi o mniejszościach? Joanna Skonieczna (KPH): – Powinna mówić prawdę o Iwaszkiewiczu, o Marii Konopnickiej. I mówić, że bycie osobą LGBT jest OK. Na zajęciach z WOS bardzo ważne jest kreowanie postawy proobywatelskiej, tolerancyjnej. Na biologii spokojnie można wspomnieć o różnych orientacjach psychoseksualnych, o tym, że są osoby transpłciowe i czasem rodzą się ludzie o zróżnicowanych cechach płciowych. W ramach wychowania fizycznego mamy edukację zdrowotną. Nauczyciel WF też może poruszać tematykę zdrowia psychicznego osób LGBT. Zresztą, twierdzi, w sprawie tego, co szkoła może i co powinna, najlepiej zadzwonić do Przemka Staronia.

Czytaj także: Polska jest w czołówce homofobicznych państw Unii

Przysposobienie obronne

Dzwonię więc. Z sopockim Nauczycielem Roku 2018 rozmawiamy przez niemal godzinę; jak refren wraca jedno słowo. Bezpieczeństwo. – Dzieciaki w szkole doskonale wiedzą, że mogą do mnie przyjść ze wszystkim, że mogą ze mną bezpiecznie o wszystkim porozmawiać. I rozmawiają, acz – zastrzega – nie dlatego, że jest osobą LGBT. – To wcale nie jest tak, że jak jest nauczyciel homoseksualny, wyoutowany, to uczeń automatycznie pójdzie się do niego zwierzać ze swojej seksualności. Nie, to naprawdę nie ma znaczenia. Tu nie chodzi o homo- czy heteroseksualność, ale o to, komu młodzi ludzie są w stanie zaufać – mówi.

Z czym przychodzą? – Z lękiem. Mówią: „Proszę pana, ja się boję powiedzieć rodzicom”. I przywołują rozmaite konsekwencje. Czy te konsekwencje są prawdziwe? – Dla tych dzieci one są prawdziwe, one się serio boją, że jeśli rodzice poznają prawdę, to je zabiją. Zabijają? – Nie. I często później rodzic zachodzi w głowę, jak jego dziecko mogło myśleć, że on go nie zaakceptuje, a przecież kocha je nad życie! To są niesamowicie katartyczne momenty... choć nie zawsze mają miejsce, niestety.

Taki moment nie nastąpił, gdy matka jednego z uczniów Staronia odkryła, że syn spotyka się z kolegą z klasy. Zadzwoniła do matki tego drugiego. Co zrobiliście? – Natychmiast, bo tego wymaga nie tylko troska, ale także procedura, chłopcy zostali „zaopiekowani”. Z pomocą ruszyli wszyscy: ja (jako nauczyciel, do którego ci uczniowie przyszli), psycholożka, dyrekcja, wychowawcy. Totalne wsparcie. Oczywiście zostawiłem także swój numer telefonu, żeby w razie czego mogli zadzwonić, wygadać się. To jest stan na tyle niebezpieczny, że natychmiast trzeba działać, bo najważniejszą rolą szkoły jest zapewnienie dziecku bezpieczeństwa.

Czytaj także: Nauczyciel Roku wybrany, nieobecność ministra zauważalna

Historia, język polski

Tęczowy Piątek rusza pełną parą, a ja wracam przed ministerstwo, gdzie o 13:00 odbywa się skrzyknięta naprędce manifestacja pod hasłem „Szkoła pamięta”. To reakcja na inicjatywę MEN, namawiającego, by zamiast celebrować równość, odwiedzić w piątek groby narodowych bohaterów. Młodzi uczestnicy zgromadzenia nie odżegnują się od postaci z podręczników, ale tego dnia chcą pochylić głowy nad Dominikiem z Bieżunia, Kacprem z Gorczyna i Milo Mazurkiewicz; uczniami i studentką, którzy targnęli się na życie z powodu motywowanej uprzedzeniami przemocy. Są ich portrety, znicze, transparenty. „Ludzie, nie ideologia”. „Śpię, z kim chcę”. „Jestem LGBT+, chcę żyć”.

Gdy skończą się krótkie przemówienia, zaczynają się krzyki („walczymy, póki mamy czas, nie zatrzymacie nas”, „sport, zdrowie, homoseksualizm”), piski i tańce. A ja pytam, o kim „szkoła pamięta”, Izę Bojarską, jedną z organizatorek. – Według ministerstwa i kuratoriów: o bohaterach narodowych. Ale dla nich jest już dużo miejsca w programach, postanowiłyśmy więc ten pomysł poprawić, przejąć hasztag. I powiedzieć, że szkoła pamięta, a przynajmniej powinna pamiętać, również o śmiertelnych ofiarach homofobii.

Zagadnięta o to, co zrobić, by te tragedie się nie powtórzyły, ma prostą receptę. Dbajmy o to, jak ze sobą rozmawiamy. – Powszechnie mówi się: „orientacja seksualna”, a tak naprawdę powinniśmy mówić: „orientacja psychoseksualna”. To są związki, to jest miłość, a nie tylko seks – strofuje. – Unikajmy określeń nacechowanych emocjonalnie, pejoratywnie. Nie mówmy: „pedał”, „ciota”, „lesba”... I nie mówmy tak, jak mówią ci wysoko postawieni: „tęczowa zaraza”, „tęczowi bolszewicy”, „tęczowi naziści”. My, jako dorośli przedstawiciele i przedstawicielki LGBT, mamy do takich słów trochę większy dystans. Dzieciaki tego dystansu nie mają. Żegnamy się. Wsiadam w tramwaj.

Czytaj także: Kolorowe zarazy i purpurowe napomnienia

Plastyka

Następna stacja: I Społeczne Liceum Ogólnokształcące „Bednarska”. W Tęczowy Piątek to dla mediów naturalny kierunek, w końcu właśnie ta szkoła w zeszłym roku zasłynęła organizacją studniówkowego Poloneza Równości. Przed wejściem Marysia (imiona uczniów zostały zmienione) i Ola zaczynają rysować na ulicy tęczę. – Mam na imię Marysia, mam 17 lat i jestem bardzo wierzącą katoliczką. Dla mnie Tęczowy Piątek jest bardzo ważnym dniem, bo ludzie, którzy są homoseksualistami, mogą się przestać ukrywać. Bo często boją się powiedzieć rodzinie lub przyjaciołom z obawy, że ktoś ich źle odbierze. Ola: – Również wierzę w Boga, ale nie przeszkadza mi to we wspieraniu ludzi, którzy są innej orientacji. Mamy też ludzi, którzy nie są najbogatsi, niepełnosprawnych... Tutaj każdy może wyrażać siebie i szkoła nie ma z tym problemu.

Faktycznie, nie ma. Od wejścia witają mnie dwa manekiny opatulone pierzastymi szalami i tęczowymi flagami; kawałek dalej trwa kiermasz ciast z tęczową posypką (uczniowie kwestują na rzecz spalonego rodzinnego domu dziecka w Badowie). W pokoju nauczycielskim dyrektor nie może mnie przyjąć, ma teraz nagranie dla telewizji. Schodzę do stołówki i natrafiam na zajmujący całą ścianę kolaż. W samym jego centrum wisi szalik „Bednarska” i litery „LGBTQ”. A wokół – gwiazdozbiór. Jest zdjęcie Lany del Ray, Freddiego Mercury’ego, Gagi, Keshy... Sporo fotografii telewizyjnych drag queen. O, jest Bianca del Rio! – Jest też Sasha Velour, Alaska i Shae Couleé. Są wszystkie – ripostuje Pola, nie odrywając wzroku znad różnokolorowych bibuł, z których wycina serduszka.

Gdy pytam, czym jest dla niej LGBT, wyjaśnia: – Orientacją. Nie podoba mi się, kiedy ktoś próbuje robić z tego bekę. To jest nazwa dla osób, które są lesbijkami, gejami, ludzi biseksualnych, panseksualistów... Skąd znasz słowo „panseksualny”? Wzrusza ramionami. – My, młodzi, mamy więcej wiedzy, niż starsi chcą nam przyznać. Interesujemy się, chcemy walczyć o równość i żeby każdy miał takie same możliwości, niezależnie, czy jest niski, wysoki, czy jest gejem, czy hetero... to nie jest tak naprawdę ważne. Najważniejsze, czy jest dobrym człowiekiem, czy nie.

Czytaj także: Życie codzienne par jednopłciowych

Lekcja wychowawcza

Do stołówki schodzi dyrektor Bartłomiej Pielak. Mruga do Poli, a mnie odciąga na bok. Tłumaczy, że jego szkoła opiera się na ideach korczakowskich. – Idea korczakowska to jest rozmowa z młodzieżą. Przekonanie, że dziecko to nie jest glina do ulepienia, to nie jest przedmiot, który my przygotowujemy, żeby pełnił pewną funkcję. Że też jest człowiekiem, ma swoje potrzeby, swoją osobowość. Zagadnięty o to, jak szkoła powinna sprawować funkcję wychowawczą, ma jedną odpowiedź. – Rozmawiać.

Co by pan, jako pedagog z wieloletnim doświadczeniem, doradził nastolatkowi, który ukrywa swoją orientację czy tożsamość, który się boi? – To bardzo trudne, ale trzeba zaryzykować i komuś zaufać. Jeżeli taka osoba nie jest w stanie rozmawiać w domu, a to się może zdarzyć, rodziny bywają różne, powinna móc się zwrócić do nauczycieli i wychowawców. My też na tym zyskujemy. Szkoła polega nie tylko na uczeniu młodzieży, ale również na uczeniu się od młodzieży.

W drodze ze stołówki spotykam „ucznia liceum, osobę homoseksualną” – jak przedstawia się, gdy włączam nagrywanie. Chudy chłopak, wielkie oczy, które dużo widziały, krótko przystrzyżone włosy. Tęczowa peleryna. Pytam, czemu ją nosi, co chce w ten sposób przekazać. – Że wierzę, że jutro może być lepiej. Wierzę, że nie muszę się bać tego, kim jestem. A dziś nie jest dobrze? – Nie jest najlepiej. Doświadczyłem w ciągu ostatnich lat prześladowania, dyskryminacji, agresji. Ludzie gonili mnie, chodzili za mną, musiałem ukrywać się w domu znajomych, bo stali pod moją bramą. W „Bednarskiej”?!dziwię się. Przeniosłem się ze szkoły publicznej. Wcześniej ludzie się ze mnie śmiali, mówili o mnie: ten pedał, ten gej.

Zgłaszałeś to do dyrekcji? – Dyrekcja nie reagowała na żadne prośby, skargi. Zamiatała pod dywan. Zachowywała się, jakby to się nigdy nie zdarzyło. Albo, co gorsza, jakby to było OK. Zgłaszałem to wielokrotnie, zgłaszałem, że się boję być w szkole, że czuję się nie tak, jakbym był człowiekiem, tylko jakimś pośmiewiskiem.

Czytaj także: Szkoła przyjazna wszystkim uczniom? Nie do końca

Dzwonek

Marysia i Ola skończyły już rysować tęczę, którą teraz, po długiej przerwie, fotografują reporterzy. Odchodząc, wciąż mam w głowie słowa tego chłopaka. – Jeśli człowiek, który się dopiero rozwija, jest atakowany przez to, kim jest, to boi się. My się często boimy. Boimy się innych ludzi. Często nie mamy już siły kolejnego dnia walczyć, przekonywać tych, którzy uważają, że nie ma dla nas miejsca na świecie. My jesteśmy po prostu ludźmi, którzy chcą się kochać. Którzy walczą o to, żeby nie być marginesem. Żeby zwyczajnie móc żyć. I to chyba najważniejsza lekcja Tęczowego Piątku.

Czytaj także: Tak wyglądają „strefy wolne od LGBT”

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną