Przy okazji remont przejdą przyległe ulice i chodniki, powstaną nowe drogi dla rowerów. Wycinka nie spodobała się jednak grupie mieszkańców stolicy, miejskiej opozycji i aktywistom organizacji pozarządowych, którzy przepuścili ofensywę na prezydenta Warszawy.
Wycinka w Warszawie ma polityczną cenę
Greenpeace na pieńkach ściętych drzew pozostawia napisy „Tu byłem – Rafał Trzaskowski”. Tą samą metodą działacze niedawno starali się zawstydzać polityków odpowiedzialnych za cięcia dewastujące Puszczę Białowieską. Były petycje, zebrania, spacery i społeczne inwentaryzacje mające za zadanie ustalić, co będzie cięte. Trwające od tygodni naciski sprawiły, że władze miasta razem z wykonawcą zweryfikowały zakres ingerencji, co podobno ma uchronić 200 z 500 przewidzianych do wycinki drzew. Razem z nimi znikną tysiące krzewów.
Skala sprzeciwu i niezadowolenia jest na tyle spora, że staje się politycznym kosztem, który pewnie długo ponosił będzie Rafał Trzaskowski, a pośrednio i na krótką metę także Małgorzata Kidawa-Błońska, bo na czas kampanii prezydent Warszawy jest oficjalnym doradcą kandydatki Platformy Obywatelskiej w krajowych wyborach prezydenckich.
Unikatowy pas zieleni w centrum Warszawy
Przeciwnicy inwestycji podnoszą rozsądnie brzmiące argumenty. Twierdzą, że chodzi o cenny fragment miejskiej zieleni – tym cenniejszy, że częściowo został puszczony na żywioł, więc drzewa wysiewały się same, tak jak im pasowało. W ten sposób powstał na praskim brzegu pas zieleni unikatowy dla ścisłego centrum wielkiej europejskiej metropolii.