Sześć tygodni satysfakcji. Tyle trwała radość z uchwalonej przez samorząd warszawski uchwały krajobrazowej, która wreszcie doprowadziłaby do uporządkowania przestrzeni publicznej w bodaj najbardziej zaśmieconym reklamami polskim mieście. Wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł wie jednak lepiej, co dla miasta właściwe, i ustawę unieważnił w tzw. trybie nadzorczym.
„Czyszczenie” Warszawy musi poczekać
Przypomnijmy, że cała procedura prowadząca do przyjęcia uchwały była bardzo długa, żmudna i starannie prowadzona. Zaczęło się ponad cztery lata temu, a do pierwszego jej projektu ogłoszonego w 2017 r. zgłoszono ponad 2,5 tys. poprawek. Później odbywały się wymagane prawem społeczne konsultacje i procedowanie uchwały w magistracie. Co ciekawe, „za” głosowali praktycznie wszyscy radni klubu PiS, doskonale rozumiejący wagę problemu i potrafiący w związku z tym wznieść się ponad polityczne podziały.
Przypomnę, że problemy z wprowadzeniem uchwał krajobrazowych w życie miało kilka dużych miast, w tym m.in. Poznań, Opole i Łódź. Wszędzie tam jednak można było doszukać się pewnych uchybień proceduralnych, które uzasadniały decyzję władz administracyjnych. Wojewoda mazowiecki swoje weto uzasadniał dość mgliście i nieprzekonująco „uchwaleniem innego projektu, niż był konsultowany”, stawiając się – co wygląda wręcz groteskowo – w roli obrońcy społecznej partycypacji.
Nic więc dziwnego, że prezydent Warszawy