Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Pediatra i immunolog: Zamknijmy wszystkie szkoły

Tymczasowa izba przyjęć dla pacjentów Tymczasowa izba przyjęć dla pacjentów Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Dzieci mogą przekazywać wirusa, choć same przechodzą infekcję najczęściej bezobjawowo – tłumaczy dr Paweł Grzesiowski.

Minister edukacji Dariusz Piontkowski zapowiedział, że być może w najbliższych dniach zostanie wydany nakaz zamknięcia szkół i przedszkoli w związku z zagrożeniem koronawirusem. Na razie poprzestano na wytycznych MEN i Głównego Inspektora Sanitarnego dla dyrektorów, co robić w razie podejrzenia zakażenia wśród personelu placówek lub dzieci, które do nich uczęszczają.

Dzieci rzadko chorują, a roznoszą wirusy

Zalecenia, by miejskie szkoły i przedszkola od środy zawiesiły pracę, wydały dziś władze Poznania. Ostateczna decyzja należy do dyrektorów – samorząd nie może samodzielnie zdecydować o zamknięciu placówki. To możliwe tylko z poziomu MEN.

Dr Paweł Grzesiowski, pediatra i immunolog, wykładowca Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, uważa, że kiedy potwierdzi się przenoszenie wirusa wewnątrz naszego kraju, to na wybranych obszarach takie decyzje będą uzasadnione. – Dzieci mogą przekazywać wirusa, choć same przechodzą infekcję najczęściej bezobjawowo. Takie jest założenie oparte na ostatnich badaniach. W Chinach wirusa wykryto na błonach śluzowych nosa i gardła u dzieci, które nie miały objawów choroby. Oczywiście można przyjąć, że dziecko bez objawów zaraża w mniejszym stopniu, ponieważ nie kaszle ani nie kicha. Nie oznacza to jednak, że nie roznosi wirusa. Zwłaszcza że szkoły i przedszkola to miejsca bliskiego i wielogodzinnego kontaktu dużych grup dzieci, które razem jedzą, czasem plują, ślinią długopisy i kredki, obgryzają paznokcie czy dłubią w nosie – tłumaczy dr Grzesiowski.

Dodaje, że jest to hipoteza oparta nie na badaniach, ale wieloletnim doświadczeniu i obserwacji, że dzieci mogą stanowić cichy rezerwuar wirusa, „brakujący wektor” rozprzestrzeniania się go.

Reklama