Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Zakaz aborcji. PiS rzuca coś na żer swoim wyborcom

Czarny protest w Gdańsku Czarny protest w Gdańsku Bartosz Bańka / Agencja Gazeta
Zamiast zaostrzać prawo antyaborcyjne wprost, władza robi niepozorny myk legislacyjny, który łatwo może umknąć uwadze opinii publicznej. Resztę zrobią „obrońcy życia”.

Po cichu, bez czarnych protestów i buntu parasolek, Sejm praktycznie przegłosował całkowity zakaz aborcji w Polsce. Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Wykreślono z niego zapis, że w razie gdy lekarz, powołując się na klauzulę sumienia, odmówi świadczenia medycznego, szpital ma obowiązek wskazać miejsce, gdzie to świadczenie można przeprowadzić.

Nie chodzi oczywiście o odmowę kanałowego leczenia zęba czy wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego. Chodzi o zabieg usuwania ciąży w trzech dopuszczanych polskim prawem przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem czynu zabronionego (np. gwałtu czy kazirodztwa), gdy zagraża życiu lub zdrowiu matki oraz ze względu na ciężkie, nieuleczalne wady płodu.

PiS buduje piekło kobiet

Poseł PiS Bolesław Piecha, który zaproponował wykreślenie tej poprawki – nawiasem mówiąc, lekarz ginekolog i były wiceminister zdrowia – stwierdził, że pacjentki mogą sobie same poszukać informacji w internecie. Aż trudno znaleźć adekwatną reakcję na taką bezduszność. „Dowiesz się, że płód ma bezmózgowie? Szukaj info w necie. Tak właśnie PiS buduje piekło kobiet” – skomentowała na Twitterze posłanka Lewicy Marcelina Zawisza.

Polki już dziś w takich sytuacjach są zbywane, odsyłane od Annasza do Kajfasza. Realizowanie należnego prawa do aborcji jest drogą przez mękę. A teraz ma być tak, że w publicznej placówce ubezpieczona, płacąca składki kobieta nie będzie mogła wyegzekwować legalnego zabiegu medycznego.

Reklama