Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Język może nieść śmierć. „Ideologia LGBT” i siedem znaków

Demonstracja środowisk LGBT pod Pałacem Prezydenckim Demonstracja środowisk LGBT pod Pałacem Prezydenckim Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
List wójta gminy Tuszów Narodowy do Adama Bodnara dowodzi, że słowa mają moc. Tak jak reklamy działają na sprzedaż, tak słowa mogą kazać w kogoś wycelować lufę.

Wszystko zaczęło się od słów. „Oto idzie naprzeciw mnie poczciwie i dobrodusznie wyglądający człowiek i prowadzi troskliwie za rękę małego chłopczyka. Na krok przede mną zatrzymuje się. – Horst, patrz na tego tu! To on jest wszystkiemu winien”. Chwilę później „przejeżdżające auto hamuje na pustej ulicy, wychyla się z niego jakaś obca głowa: – Jeszcze żyjesz, przeklęta świnio? Warto by ci przejechać po brzuchu!”.

„Dwa lata przed śmiercią coś jej się stało. Słuchała tylko jednego radia i oglądała tylko jedną telewizję. I ta moja babcia pełna miłości przestała się uśmiechać, gdy ją odwiedzałem”. Mniej więcej w tym samym czasie jeden z dziennikarzy został zaatakowany i opluty przez mieszkańców stojących wzdłuż ulicy i krzyczących: »Jeb... was! Ej, k...! Wyp...ć!«”.

Te historie dzieli 80 lat. Pierwszą opisał Victor Klemperer w książce o języku i życiu Żyda w czasach III Rzeszy. Historia o babci to wspomnienie Damiana Maliszewskiego, muzyka z Rybnika, który sam został pobity za oprawki do okularów niewłaściwego koloru. Opluty dziennikarz stał pod kościołem na Marszu Równości w Białymstoku. W tym kościele co jakiś czas cytuje się Ewangelię mówiącą, że „na początku było Słowo. Ono było na początku u Boga. Przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli”.

Czytaj też: Trump także rozpoczął ofensywę przeciwko LGBT+

Oni nie są z naszej wspólnoty

4 czerwca, w 21. rocznicę pierwszych wyborów, w których brała udział „Solidarność”, wójt Andrzej Głaz pisze do Rzecznika Praw Obywatelskich.

Reklama