„Strefy wolne od LGBT są strefami wolnymi od człowieczeństwa. I nie ma dla nich miejsca w naszej Unii” – mówiła we wczorajszym orędziu Ursula von der Leyen, odnosząc się (nie wprost) do sytuacji w Polsce. Choć sądy konsekwentnie unieważniają homofobiczne uchwały samorządowców, według Atlasu Nienawiści Kuby Gawrona „stref” wciąż jest w Polsce ponad 90. Warto przypomnieć, skąd się właściwie wzięły.
Od Karty LGBT do strefy wolnej...
W forpoczcie stanął w marcu 2019 r. Świdnik. „Trzeba dmuchać na zimne” – alarmował podczas sesji rady miasta zastępca przewodniczącego Janusz Królik. On i inni samorządowcy zapewnili świdniczan pionierską uchwałą, że u nich w mieście nie będzie homopropagandy, ideologii LGBT oraz wczesnej seksualizacji polskich dzieci. Królik tłumaczył, że to akt sprzeciwu wobec przyjętej miesiąc wcześniej „niepotrzebnej deklaracji” LGBT+, którą uroczyście podpisał Rafał Trzaskowski. Prezydent Warszawy obiecywał m.in. utworzenie hostelu interwencyjnego dla osób nieheteronormatywnych, wprowadzenie zgodnej z wytycznymi WHO edukacji seksualnej oraz kursów dla szkolnych kadr, by wiedziały, jak pomóc prześladowanym dzieciom i młodzieży. Zdaniem Królika „naruszył wiele praw”.
– To był nowatorski dokument z dwóch przyczyn – tłumaczy w rozmowie z „Polityką” Hubert Sobecki z organizacji Miłość nie wyklucza. – Po pierwsze, chcieliśmy wyminąć istniejące struktury urzędu miasta i fikcyjne konsultacje społeczne.