Jeszcze na czwartkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki obiecywał: „W sobotę zakomunikujemy bardzo dokładnie nasze decyzje dotyczące szkół w kolejnych okresach, w kolejnych tygodniach. Na dzień dzisiejszy mechanizm wdrożony w sierpniu sprawdza się nieźle, ale pandemia rzeczywiście się rozszerza i dlatego te zasady być może będzie trzeba zaostrzyć. Dzisiaj 98,5 proc. szkół funkcjonuje w miarę normalny sposób, ale również tam dostrzegam rosnącą absencję uczniów”.
Dzień później po raz pierwszy liczba szkół pracujących w trybie niestacjonarnym – zdalnie lub hybrydowo – przekroczyła tysiąc. Nawet jeśli na tle wszystkich placówek, których jest 48,5 tys., wydaje się to niewiele, przez tydzień ta liczba wzrosła prawie dwa razy. No i w czwartek było wiadomo, o jakim rządzie wielkości jest mowa. Wiadomo też było, że powyższa statystyka nie uwzględnia uczniów i nauczycieli, którzy zostali wysłani na kwarantannę nie w wyniku decyzji sanepidu, ale ze względu na chorobę lub jej podejrzenie np. w rodzinie. To właśnie ta „rosnąca absencja”.
Jaka strategia MEN na jesień z pandemią?
Sobotniej konferencji wyczekiwali rodzice, wyczekiwali nauczyciele i wielu uczniów. W wystąpieniach premiera i ministra zdrowia o szkołach nie padło jednak ani słowo. Do sytuacji szef rządu odniósł się dopiero w odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Jak? Że „strategia zaproponowana przez MEN zdaje egzamin” i nie widzi „konieczności wprowadzania nauki w