Polska, 21 grudnia. Wschód słońca: 7:44, zachód słońca: 15:24. Długość dnia: 7 godz. 39 min. Taki dzień przychodzi co roku, ale w tym jawił się jako nasz lokalny Blue Monday, choć być może właściwiej byłoby użyć przymiotnika dark. Bo brak naturalnego światła niewątpliwie nam dziś doskwierał.
Nadmiar słońca nam nie grozi
Jasność przodkom kojarzyła się z dobrem, bezpieczeństwem i porządkiem świata. Dawne cywilizacje miały swoje bóstwa solarne związane z wszechwiedzą, sprawiedliwością i zdrowiem. Obecnych bogów także sytuujemy w krainach światła. Nowy dzień oznacza nadzieję na odwrócenie złego losu, choć ten aspekt często wiąże się z myśleniem magicznym. Racjonalnie rzecz biorąc, jest to jednak czas wszelakiej aktywności i możliwości rozwoju.
Promienie słoneczne działają także na poziomie biologicznym. Zachęcają organizm do zwiększenia produkcji melatoniny, która poprawia jakość i regularność snu, a człowiek porządnie wyspany raczej nie wstaje lewą nogą. Ale to także antyoksydant spowalniający procesy starzenia. Poza tym, co szczególnie w tym roku ważne, wzmacnia odporność i działa przeciwzapalnie.
Z biologią nierozerwanie łączy się psychika. Słońce (jeśli eksponujemy się na nie rozsądnie, ale zimą przesada raczej nam nie grozi) powoduje, że mózg reguluje poziom odpowiedzialnego za stres kortyzolu i wytwarza więcej serotoniny, tzw. hormonu szczęścia. Dostarcza nam również witaminy D3, co dodatkowo zmniejsza ryzyko wystąpienia depresji.