Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Ociężali, nerwowi, senni. Mamy swój polski Blue Monday?

Warszawa Warszawa Maciej Łuczniewski / Forum
Dziś mogło nam być nieco smutniej, bo od ciemnego ranka do ciemnej nocy wciąż nam przypominano, że to ten najkrótszy dzień roku. Czerń za oknem nie pomaga. A co może?

Polska, 21 grudnia. Wschód słońca: 7:44, zachód słońca: 15:24. Długość dnia: 7 godz. 39 min. Taki dzień przychodzi co roku, ale w tym jawił się jako nasz lokalny Blue Monday, choć być może właściwiej byłoby użyć przymiotnika dark. Bo brak naturalnego światła niewątpliwie nam dziś doskwierał.

Nadmiar słońca nam nie grozi

Jasność przodkom kojarzyła się z dobrem, bezpieczeństwem i porządkiem świata. Dawne cywilizacje miały swoje bóstwa solarne związane z wszechwiedzą, sprawiedliwością i zdrowiem. Obecnych bogów także sytuujemy w krainach światła. Nowy dzień oznacza nadzieję na odwrócenie złego losu, choć ten aspekt często wiąże się z myśleniem magicznym. Racjonalnie rzecz biorąc, jest to jednak czas wszelakiej aktywności i możliwości rozwoju.

Promienie słoneczne działają także na poziomie biologicznym. Zachęcają organizm do zwiększenia produkcji melatoniny, która poprawia jakość i regularność snu, a człowiek porządnie wyspany raczej nie wstaje lewą nogą. Ale to także antyoksydant spowalniający procesy starzenia. Poza tym, co szczególnie w tym roku ważne, wzmacnia odporność i działa przeciwzapalnie.

Z biologią nierozerwanie łączy się psychika. Słońce (jeśli eksponujemy się na nie rozsądnie, ale zimą przesada raczej nam nie grozi) powoduje, że mózg reguluje poziom odpowiedzialnego za stres kortyzolu i wytwarza więcej serotoniny, tzw. hormonu szczęścia. Dostarcza nam również witaminy D3, co dodatkowo zmniejsza ryzyko wystąpienia depresji.

Ta jest znakiem czasu i niekiedy mroczną stroną jednego medalu. Norwegia od lat znajduje się w pierwszej dziesiątce przygotowywanego przez Sustainable Development Solutions Network rankingu szczęścia mieszkańców państw świata. Jednocześnie co roku dochodzi tam do 4–6 tys. prób samobójczych. Niższą z tych dwóch liczb notuje się co roku u nas. Tyle że w Polsce żyje prawie 40 mln ludzi, a w Norwegii – niewiele ponad 5 mln. Dziś słońce wstało tam o 9:17, zaszło o 15:11, ale niewiele to dało, bo panuje właśnie – kilkumiesięczna w niektórych regionach – noc polarna, więc w tych godzinach światło jest w zasadzie takie jak u nas o zmierzchu.

Czytaj też: Polskie i norweskie podejście do tożsamości

Śpiący, ociężali, nerwowi

Oczywiście spadek nastroju, który nas w miesiącach ciemniejszych dotyka, nie zawsze jest depresją i nie musi prowadzić do targnięcia się na swoje życie. Raczej jesteśmy po prostu psychicznie rozregulowani.

Zazwyczaj przede wszystkim śpiący, bo wstając, widzimy za oknem to samo co wieczorem, więc trudno nam się rozruszać. Ok. 15 zaś nasze organizmy uznają, że dzień się kończy i najlepiej byłoby się położyć. Walcząc z tym odczuciem, stajemy się mniej efektywni, a potem często sfrustrowani tym, że nie zrobiliśmy tyle, ile sobie założyliśmy. Jeśli zaś ulegniemy chęci drzemki, markujemy w nocy, więc niechętnie rano reagujemy na budzik.

Czujemy się ociężali, bo ciemno (i zimno) za oknem nie nastraja do wyjścia z domu, więc więcej niż wiosną i latem siedzimy oraz – powiedzmy to sobie szczerze – jemy. A organizmowi pozbawionemu odpowiedniej dawki ruchu i zajętemu trawieniem brakuje energii na inne czynności.

Jesteśmy nerwowi, bo kończący się rok wiąże się z zamykaniem projektów, podsumowaniami, raportami, deadline′ami i przymusem planowania następnego. A także świętami, które nie dla wszystkich zawsze są radosne i beztroskie.

Czytaj też: Boże Narodzenie 2020. Będzie skromnie, samotnie

ZOZO, koronawirus i samotność

To i wiele innych zaburzeń mamy już może nawet częściowo oswojonych, ale jest rok 2020, nazwany przez internautów rokiem ZOZO od złośliwego demona, który rzekomo przechodzi przez tabliczki Ouija, aby nękać i dręczyć. Z opublikowanych 16 grudnia wyników ankiet wykonanych na panelu Ariadna wynika, że aż 43 proc. Polaków (50 proc. kobiet i 35 proc. mężczyzn) zauważa u siebie pogorszenie nastroju w ciągu ostatnich dwóch miesięcy. 54 proc. jako przyczynę podaje epidemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia, 36 proc. sytuację finansową, a 35 proc. sytuację polityczną w kraju, 29 proc. wskazało stan swojego zdrowia.

I aż 24 proc. – samotność. Ona towarzyszy nam – z większym lub mniejszym natężeniem – od marca. Jeśli nawet nie pracujemy lub nie uczymy się w domu, nie bardzo mamy jak wyjść do ludzi. Nasze kontakty towarzyskie są ograniczone, bo na mieście spotkać się nie da, nie działają restauracje, a na długi spacer raczej trudno kogoś namówić. Poza tym boimy się zakażenia siebie i innych. Kina, teatry czy muzea także są zamknięte. Właściwie jedynym miejscem, gdzie można zobaczyć „na żywo” innych ludzi, są sklepy. Ale z nieznanymi kupującymi raczej trudno porozmawiać.

Czytaj też: Żyjemy w zalewie durnoty

Smutny Polak AD 2020

W poprawieniu tego stanu szarość i czerń za oknem na pewno nie pomagają. A co może pomóc? Popracowanie nad wdzięcznością. Jej praktykowanie – jak wykazał dr Scott Barry Kaufmann z Centrum Psychologii Pozytywnej University of Pennsylvania – ma większy niż rozwijanie pozostałych sił charakteru, takich jak skromność, dzielność, bezstronność, krytycyzm czy rozwaga, potencjał tworzenia szczęśliwych doświadczeń. Za co smutny Polak AD 2020 może być wdzięczny w ciemnym grudniu? Otóż za to, że:

  1. Ma elektryczność. W swoich czterech ścianach panujemy nad światłem i ciemnością. Jeśli jeszcze nie mamy, kupmy sobie żarówki LED i oświetlajmy każdy kąt mieszkania czy domu.
  2. Istnieją lampy do światłoterapii dające organizmowi całkiem udatnie złudzenie kontaktu z promieniami słonecznymi.
  3. Noc już nie oznacza całkowitej ciemności, a miasta w świetle latarń i świątecznych iluminacji zyskują na urodzie oraz bezpieczeństwie, więc można się jednak pokusić o przechadzkę.
  4. Można zmienić swój rytm dobowy (jeśli jest nam to dane bez widma konsekwencji). Dla niektórych lepsza całkowita ciemność nieba niż jego szarość, bo nie udaje dnia, więc nie niesie rozczarowania. Poza tym noc przynosi spokój, brak pilnych spraw do załatwienia i telefonów od szefa, więc można spokojnie pracować lub robić coś tylko dla siebie.
  5. Są książki, i to na różnych nośnikach, więc dostępna jest każda literatura, o której tylko sobie zamarzymy.
  6. Liczba wydarzeń kulturalnych, naukowych i innych w sieci jest w tej chwili tak duża, że aby uczestniczyć we wszystkich, które człowieka interesują, brakuje nie tylko dnia, ale i nocy. A część organizatorów umożliwia udział widzów w dyskusjach.
  7. Są komunikatory. Psychologowie co prawda zwrócili już uwagę na zjawisko zwane Zoom fatique (zmęczenie Zoomem), ale pozwala on nie tylko na kontakty zawodowe, ale też towarzyskie. Na tej platformie ludzie odbywają przyjacielskie pogawędki, urządzają wieloosobowe urodziny i inne uroczystości.
  8. Istnieją kursy online praktycznie wszystkiego. Można nauczyć się gotować, dowolnego języka, ćwiczyć jogę.
  9. Muzea i galerie można zwiedzać, a koncertów słuchać online. Żadne obostrzenia nie uniemożliwiają wizyty w takich placówkach na całym świecie.
  10. Z bogatej oferty platform streamingowych można sobie wybierać komedie, a nie horrory i dramaty psychologiczne.

Itd. do dostrzeżenia indywidualnie.

Dbajmy o świat wewnętrzny

Brzmi banalnie? Przymrużyliśmy trochę oko, ale problem z ciemnością jest de facto problemem z czasem. Odpowiednie gospodarowanie czynnościami obowiązkowymi, a także przynoszącymi jakiś rodzaj radości czy zaintrygowania, poprawia samopoczucie. Bo człowiek dla zdrowia psychicznego potrzebuje stabilizacji i pewnego porządku. Wstawać z łóżka, a nie zalegać w nim z laptopem. Nie zakładać dresów, tylko ubranie, w jakim chodzi do pracy czy szkoły. Nakładać makijaż i układać włosy. Golić się. Jeść tyle posiłków co zwykle. Nie podjadać, bo lodówka blisko. Planować zadania rozsądnie, nie na wyrost. Nie zamartwiać się rzeczami, na które nie ma się wpływu. W tym roku co do świata zewnętrznego z pewnością możemy powiedzieć tylko to, że jesienią i zimą na nadmiar słońca nie ma co liczyć. Dbajmy więc o ten wewnętrzny.

Czytaj też: Smutni nastoletni. Jak rozpoznać depresję?

Godziny zabrane ciemności

Na koniec jeszcze dwie uwagi. Po pierwsze, porównanie 21 grudnia do Blue Monday jest nietrafione. Brytyjski psycholog Cliff Arnall, który uznał, że trzeci poniedziałek stycznia jest najbardziej depresyjnym dniem w roku, wziął pod uwagę trzy czynniki: meteorologiczne, czyli niedostatek światła dziennego; psychologiczne, wynikające ze świadomości niedotrzymania postanowień noworocznych; i ekonomiczne, bo ci, którzy wzięli pożyczki na święta, muszą je zacząć spłacać. Co do ciemności – nie ma co dyskutować. Ale postanowienia noworoczne dopiero przed nami, więc niczego jeszcze nie zaniedbaliśmy, poza tym mamy czas, by je dokładnie przemyśleć. Podobnie z pożyczkami – nadal można ich nie brać, jeśli nie są z przyczyn życiowych bezwzględnie niezbędne.

Po drugie, tyle samo godzin dnia co dziś miał już piątek 18 grudnia, a będą miały jeszcze wtorek i środa 22 i 23 grudnia. Przeżyliśmy poprzednie i przeżyjemy następne. Dziś mogło nam być nieco smutniej także dlatego, że od ciemnego ranka do ciemnej nocy wciąż nam przypominano, że to ten, właśnie ten najkrótszy dzień roku. Tymczasem on właśnie jest (oficjalnie) ostatnim, kiedy światła dziennego nam ubywa. Teraz będziemy sukcesywnie odzyskiwać dziewięć zabranych nam przez ciemność godzin. A to zupełnie inny, jasny można powiedzieć, komunikat.

Czytaj też: Co sprawiło, że człowiek jest dziś kruchy psychicznie?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną