Rada Języka Polskiego (RJP) już w październiku 2020 r. wydała opinię w sprawie słowa „Murzyn” – odradza jego używanie. Jednak wieść o tym rozeszła się szerzej dopiero w marcu za sprawą publikacji w „Rzeczpospolitej”. I dyskurs z kręgów językoznawczych przeniósł się pod współczesne strzechy, czyli na fora portali społecznościowych. Lokalny spór o „Murzyna”, opisany przez trójmiejski dodatek „Gazety Wyborczej”, rozgorzał na fejsbukowej grupie „Nec Temere Nec Timide”.
Tę łacińską dewizę, tłumaczoną jako „bez strachu, ale z rozwagą”, a dosłownie „ani zuchwale, ani bojaźliwie”, Gdańsk ma wpisaną w podstawę tarczy herbowej. Na Facebooku grupa gromadzi miłośników miasta i jego dziejów. Tym razem niby poszło o historyczną nazwę, o słowo, a faktycznie o stosunek do innych ludzi.
Dom skrzywdzonego kamieniarza
Jest w Gdańsku słynny „Dom pod Murzynkiem”. W I poł. XVIII w. nad Motławą, prawie vis-à-vis emblematycznego Żurawia, zbudował go dla siebie uznany kamieniarz Krzysztof Strzycki. Portal przyozdobił herbem z głową o wyraźnie afrykańskich rysach umieszczoną na złotym tle. Dziś w obiekcie tym, wpisanym do rejestru zabytków, mieści się pięciogwiazdkowy hotel, który na swoich stronach zamieszcza opowieść o początkowym niedocenianiu mistrza Strzyckiego przez gdańszczan i starszyznę cechową, o traktowaniu go jak „lichego Murzyna”. I o tym, że odniósłszy sukces, umieścił tę głowę, bo „nigdy nie zapomniał krzywd, jakich doznał ze strony gdańskich rzemieślników i mieszczan”.
Emocje wokół rekomendacji RJP rozniecił wpis Mirosława Koźbiała: „Być może niebawem pojawią się w Gdańsku poprawni politycznie aktywiści, którym nie spodoba się obecna nazwa.