W pierwszej dekadzie lat 2000 grupa specjalistów od przemocy z całego świata zebrała listę powodów, często nieoczywistych, które nasilają negatywne zjawiska dotyczące przemocy w rodzinie. Wśród nich znalazło się m.in. usprawiedliwianie przemocy rolami płciowymi. Słynne polskie „jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije” jest dobrym przykładem.
Był też wątek mówiący, że usprawiedliwieniem nie mogą być względy religijne – vide morderstwa honorowe. W tym samym czasie w Polsce, na niedzielnej mszy w kościele Stanisława Kostki – obwieszonym patriotycznymi flagami i znanym jako macierzysta parafia ks. Jerzego Popiełuszki – ledwo co wypuszczony z seminarium młody ksiądz opowiadał z ambony o żonie alkoholika, która nigdy nie ustała w modłach, żeby małżonek się nawrócił. I co? Cud został wymodlony. Po 40 latach gehenny modlitwa się opłaciła, małżonek przestał pić i państwo mogli bez wstydu razem pójść w niedzielę do kościoła.
Gdyby ów ksiądz pobieżnie przekartkował konwencję stambulską, zapewne nie opowiadałby takich głupstw w kościele pełnym ludzi.
Ordo Iuris przeciw konwencji stambulskiej
Konwencja, od jej podpisania przez Polskę w 2015 r., stoi ością w gardle ultrakonserwatystom. Głównie ze względu na diagnozy i zobowiązanie państw do wprowadzenia mechanizmów zapobiegających opisywanym zjawiskom, w tym do raportowania o przypadkach przemocy domowej. Ordo Iuris, instytucja, która forsuje wpisanie do międzynarodowych dokumentów podrozdziału o „prześladowaniu chrześcijan w Polsce” (na podstawie kilku aktów wandalizmu) i walczy z używaniem sformułowania „przemoc w rodzinie” jako „naruszającego dobre imię rodziny”, złożyła w Sejmie obywatelski projekt ustawy.