Z duszą na ramieniu komentuję wywiad P. Czernicha i S. Białacha z Przemysławem Czarnkiem na Onecie. Od kilkunastu dni dzwonią bądź piszą do mnie przyjaciele, prosząc, abym dla własnego bezpieczeństwa zaczął ministra i jego partię chwalić. Czarnek może bowiem mnie bezceremonialnie zwolnić, jak to niedawno zrobił, ogłaszając na wizji wyrzucenie z pracy uczonego z UAM, gdyż – zdaniem ministra – uchybił godności nauczyciela akademickiego, ponieważ krytykował Kukiza. Wracamy do czasów, kiedy wolno było mówić to, co wolno?
Na szczęście Przemysław Czarnek nie jest bez serca. Wystarczyło mu, że uczony wycofał się ze swoich słów i przeprosił (tak się przestraszył groźby ministra), a rozmowa z rektor uczelni okazała się na tyle konstruktywna, iż zwolnienie z pracy nie jest na razie potrzebne. Jako następny kandydat w kolejce do uciszenia chciałbym wiedzieć, co oznacza określenie „konstruktywna rozmowa”, a jeszcze bardziej chciałaby to wiedzieć dyrektor mojego liceum. Jest bowiem trochę chorowita i na sercu niedomagająca, więc musi przyjąć właściwą porcję leków, aby podczas „konstruktywnej rozmowy” z ministrem nie paść trupem. Choćby ze względu na zdrowie swojej szefowej ograniczę się w krytykowaniu, a nawet spróbuję Czarnka pochwalić.
Czytaj też: Nowy spis lektur jak z parafialnego muzeum
Przeładowane podstawy programowe
A jest za co chwalić.