Rada Warszawy, przyjmując uchwałę o przyjęciu petycji w sprawie zmiany nazwy ronda Romana Dmowskiego na rondo Praw Kobiet, zdecydowała się jedynie na to, by w jakimś – jak podkreślał wiceprzewodniczący Rady Warszawy Sławomir Potapowicz – „bliżej nieokreślonym czasie” zająć się projektem uchwały lub podjąć działania na rzecz zmiany nazwy ronda. Mało kto się jednak przejął formalnym znaczeniem uchwały Rady Miasta. Za to od premiera Morawieckiego, przez prezesa IPN po prawicowego Twittera podniósł się głos sprzeciwu i hasło „Dmowski zostaje”.
Czytaj także: Świąteczny plakat na osiem gwiazdek
Ojciec niepodległości i jego rondo
W prawicowych mediach zmiana nazwy ronda w centrum Warszawy urosła do sprawy ponadmiejskiej, można powiedzieć – narodowej. Prof. Jan Żaryn – nomen omen dyrektor Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego, w swoim apelu napisał, że to „próba likwidacji pamięci o jednym z Ojców niepodległości”, w podobnym tonie wypowiadali się m.in. poseł Konfederacji Michał Ubraniak czy sekretarz okręgu mazowieckiego Młodzieży Wszechpolskiej Adam Leszczyński. Prezes IPN stwierdził zaś, że „próba zmiany nazwy ronda Romana Dmowskiego na rondo Praw Kobiet nosi znamiona wplatania historii w bieżącą walkę polityczną”.