Pod koniec zeszłego roku p. Hoc, poseł PiS, przedstawił w Sejmie projekt ustawy regulującej ważne kwestie w związku z przeciwdziałaniem kolejnej, już piątej, fazie pandemii i ewentualnym następnym, które są spodziewane. Tzw. lex Hoc przewidywał m.in. wprowadzenie obowiązkowych szczepień dla określonych grup społecznych, w szczególności lekarzy i nauczycieli, oraz prawo pracodawcy do weryfikacji paszportów covidowych.
Projekt był procedowany przez prawie sześć tygodni, popierany przez opozycję i wiele środowisk, m.in. przedsiębiorców, a także związki zawodowe. Nagle sytuacja się zmieniła i do Sejmu wpłynął nowy pomysł legislacyjny, zwany różnie: lex Hoc 2.0, lex Rychlik (od nazwiska promotora, oczywiście też posła PiS) i wreszcie lex Kaczyński – to ostatnie określenie okazało się zwycięskie z uwagi na to, że proteguje je sam Jego Ekscelencja.
Wewnętrzny imperatyw testowania
Nowy projekt, właśnie odrzucony przez Sejm, znosił obowiązek szczepień (poza służbą zdrowia), a weryfikację paszportów zastąpił masowym testowaniem. Sam p. Hoc znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Z jednej strony nie ukrywał, że jest zawiedziony niepowodzeniem ustawy sygnowanej jego nazwiskiem, z drugiej strony jako karny żołnierz służący pod sztandarem Nowego Lidera Wolnej Europy znalazł rozwiązanie, deklamując, że lex Hoc 2.