Środa – pierwszy dzień wydawania numerów PESEL uchodźcom z Ukrainy. W olsztyńskim urzędzie w godzinę wydano numery do kolejki na cały tydzień, donosi portal samorządowy. Kolejne będą wydawane w poniedziałek. Ukrainki obsługiwane są tylko przy dwóch stanowiskach, bo MSWiA nie dostarczyło sprzętu do pobierania danych. W Zakopanem, jak podaje portal wnp.pl, kolejek nie ma, bo uchodźczynie są umawiane telefonicznie na konkretny dzień i godzinę. W Nowym Sączu też można zadzwonić, ale przed urzędem i tak ustawili się chętni.
Czytaj też: Berlin jak Warszawa. Niemieckie dworce sobie nie radzą
Sprzęt utknął w Berlinie
W Warszawie, gdzie do obsłużenia jest 300 tys. osób, ludzie stanęli przed urzędami jeszcze przed ich otwarciem. Na Woli, jednej z dzielnic, punkt obsługi Ukraińców wyznaczono przy tylnym wejściu, przy bramie. Przez nią podawane są czyste formularze, wypełniane i oddawane ochroniarzom, którzy następnie przepuszczają po kilka osób wzywanych po imieniu – opisuje stołeczna „Wyborcza”. Na Mokotowie formularze skończyły się o godz. 9.
Przed urzędem na Bielanach kolejki nie ma. Jest za to do punktu fotograficznego, w kiosku znajdującym się naprzeciwko. Władze dzielnicy zrobiły co mogły, żeby rozładować ruch. Zdjęcia do dokumentów robione są też w urzędowej restauracji. – Chcieliśmy też otworzyć dwa zewnętrzne punkty obsługi niedaleko ośrodków, w których zakwaterowani są nasi uchodźcy, ale nie mogliśmy, bo rząd nie dostarczył nam czytników linii papilarnych. Podobno utknęły na lotnisku w Berlinie – mówi „Polityce” burmistrz dzielnicy Grzegorz Pietruczuk. – Z tego samego powodu nie mogliśmy uruchomić punktu mobilnego – samochodu z formularzami i sprzętem, który jeździłby do miejsc zakwaterowania, tak by kobiety z dziećmi nie musiały się fatygować do urzędu – dodaje.
Efekt? Numerki do obsługi na cały dzień rozeszły się w kilkanaście minut.
Czytaj też: Historyczna ustawa o pomocy i dwie twarze Polski
Rząd się pospieszył
Brak sprzętu dezorganizuje pracę wielu urzędów w całej Polsce. Co ciekawe, rząd chciał, by numery PESEL były wydawane uchodźcom już od poniedziałku. Tak zapowiadał wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker, ale samorządowcy wyprosili, żeby przesunąć akcję na środę. W ten sposób kupili sobie dwa dodatkowe dni przygotowań do tego arcytrudnego logistycznie przedsięwzięcia.
A że było się do czego przygotować, pokazują liczby. W całej Polsce jest już 1,8 mln uchodźców z Ukrainy. A będzie jeszcze więcej, bo każdego dnia granicę przekracza blisko 100 tys. kolejnych. Nic dziwnego, że ambasador Ukrainy zaapelował do rodaków, by starali się nie gromadzić w placówkach od pierwszego dnia. Nie wiadomo, ilu z nich posłuchało.
Szczególnie że numer PESEL jest dla uchodźców podstawą do uzyskania świadczeń społecznych i pełnej opieki zdrowotnej (o czym zresztą przypomniało 750 tys. ulotek po ukraińsku rozesłanych do urzędów gmin i punktów recepcyjnych). I łatwiejszego zatrudnienia.
Czy od ludzi, którzy uciekli przed wojną do obcego kraju, można oczekiwać cierpliwości?