Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Berlin jak Warszawa. Niemieckie dworce nie radzą sobie z tłumem uchodźców

Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie Julia Zabrodzka / •
Sytuacja uchodźcza na warszawskich dworcach uspokoiła się. Dużo goręcej jest teraz za naszą zachodnią granicą. Ale wciąż za wcześnie, by powiedzieć: „najgorsze za nami”.
Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w WarszawieJulia Zabrodzka/• Uchodźcy z Ukrainy na Dworcu Centralnym w Warszawie

Tłumy uchodźców z Ukrainy – zmęczonych, przestraszonych, zdezorientowanych. Wolontariusze skarżący się na złą organizację pomocy i wszechobecne braki. Chłód, ludzie śpiący na kartonach, przykryci kocami. Hale naprędce udostępniane jako przestrzeń dla matek z dziećmi. Słowo „chaos” odmieniane przez wszystkie przypadki w nagłówkach artykułów.

Tym razem nie jest to opis Dworca Centralnego w Warszawie, który od prawie trzech tygodni boryka się z napływem uchodźców z kraju ogarniętego wojną. Tak wygląda sytuacja w Berlin Hauptbahnhof – głównym dworcu kolejowym niemieckiej stolicy. Sytuacja stała się na tyle poważna, że tamtejsze ministerstwo spraw wewnętrznych poprosiło Polskę o wstrzymanie specjalnych pociągów, którymi w weekend docierali na zachód uchodźcy z Ukrainy. Trzy ostatnie nie dotarły do Berlina, żeby nie pogłębiać efektu „wąskiego gardła”. Wcześniejszymi połączeniami dotarło tak 27 tys. osób.

Mówił o tym w poniedziałek wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker. Dodał, że strona niemiecka zadeklarowała rozbudowę swoich punktów recepcyjnych, prawdopodobnie w Zgorzelcu i Rzepinie. „Jeśli coś się szybko nie zmieni, sytuacja stanie się dramatyczna” – powiedziała w sobotę Monika Hebbinghaus, rzeczniczka landowego urzędu ds. uchodźców.

Czytaj też: Jak z pomocą uchodźcom radzą sobie polskie koleje?

Pociągi mniej upchane

W niedzielę granicę z Polską przekroczyło 82 tys.

Reklama