Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Przysposobienie obronne? Nieostrożny pomysł Czarnka

Uczniowie liceum na strzelnicy Uczniowie liceum na strzelnicy Michał Lepecki / Agencja Gazeta
W sprawie stosunku do broni władza i młodzież wydają się mówić jednym głosem. Ale czy uczniowie są psychicznie przygotowani do zdobywania takiego doświadczenia?

Przemysław Czarnek zapowiedział autorytarnie, bez konsultacji społecznych, że od 1 września wejdzie do szkół przysposobienie obronne. Trzeba się przygotować do ewentualnej wojny z Rosją. Uczniowie będą uczyć się strzelać. Szkoły mają niezwykle ważne zadanie do wykonania: zorganizować dzieciom dostęp do strzelnic.

Licealiści chcieliby postrzelać

Minister wspomniał, że za swoich czasów uczniowskich chodził na strzelnicę i uczył się zabijać wrogów. Dzisiejsza młodzież też powinna oswoić się z bronią. Takie mamy czasy, że trzeba umieć zabijać agresorów. Strzelanie może się okazać najbardziej potrzebną umiejętnością, dużo ważniejszą niż znajomość tabliczki mnożenia albo lektur szkolnych. Sławomir Broniarz, prezes ZNP, przytomnie zauważył, że wypadałoby zapytać nauczycieli, co sądzą o wprowadzeniu powszechnej nauki strzelania. Jednak minister nie lubi pytać.

Uczniowie uważają, że skoro minister w czasach szkolnych uczył się strzelać, to ich nauczyciele przeszli podobne szkolenie. Są przecież w podobnym wieku co Czarnek albo nawet starsi. Kiedy zapytali mnie, czy uczyłem się zabijać, odpowiedziałem, że miałem taką możliwość, ale odmówiłem. Kiedy w latach 80. poprzedniego wieku moja klasa została zaprowadzona na stadion, gdzie mieliśmy rzucać atrapami granatów, powiedziałem nauczycielowi przysposobienia obronnego, że odmawiam. Podobnie zachowałem się, gdy mieliśmy iść na strzelnicę. U schyłku PRL niechęć do broni była dość powszechna wśród licealistów, niektórzy starsi koledzy odmawiali pójścia do wojska i byli traktowani przez władzę jak bandyci, a przez nas jak bohaterowie.

Reklama