40 zł dziennie za pomoc Ukraińcom. Gdzie są te pieniądze?
Miało być 40 zł dziennie za pomoc Ukraińcom. Gdzie są te pieniądze?
W Warszawie do 20 kwietnia zarejestrowano 6 462 wnioski o wypłatę świadczenia za objęcie zakwaterowaniem i wyżywieniem ponad 24 tys. Ukraińców, którzy po wybuchu wojny dotarli do Polski. Urzędnicy środki otrzymują w transzach – po zgłoszeniu zapotrzebowania. Do tej pory stolica odebrała 29 mln zł z budżetu państwa (poprzez mazowiecki urząd wojewódzki) i na razie nie musiała uruchamiać własnych funduszy.
– Czas oczekiwania na wypłatę świadczenia jest uzależniony od liczby wniosków. Wypłaty rozpoczęły się w kwietniu – usłyszeliśmy w biurze prasowym stołecznego ratusza.
Pieniądze za wsparcie uchodźców. Nieudolny system
We Wrocławiu wpłynęło dotąd 4 300 wniosków, a gmina dostała 700 tys. zł. Dziennie dociera kolejne 200 pism. Według ostrożnych szacunków w mieście przebywa 80 tys. uchodźców z Ukrainy i nikt nie jest w stanie policzyć, ile pieniędzy będzie potrzeba na wypłaty, na które czeka się ok. 30 dni.
Miesiąc czeka się też w Krakowie, gdzie wpłynęło już ok. 2,6 tys. wniosków. Wojewoda przekazał na świadczenia już 3 983 400 zł. Miasto szacuje, że do końca czerwca odbierze ok. 8 tys. wniosków, a koszt wypłat przekroczy 20 mln zł.
W Bydgoszczy Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej na świadczenia ma na razie 4 132 360 zł. Wniosków dotarło 1 139. Tyle że MOPS nie może skorzystać z pieniędzy, bo nie pozwala na to jego system informatyczny obsługujący „zwykłych” podopiecznych (system ewidencji POMOST). – Nie ma możliwości weryfikacji świadczeniobiorców w Centralnej Bazie Beneficjentów, co jest głównym warunkiem przyznania i wypłacenia pomocy. Musieliśmy kupić moduł „Zadania Gminy” od firmy Sygnity – tłumaczy rzeczniczka ośrodka Marta Frankowska. Okazało się, że konieczne jest prócz tego zgłoszenie modułu do administratora wojewódzkiego i departamentu informatyki MRiPS, bo Centralna Baza pozwala weryfikować wypłatę tzw. 40 zł, uniemożliwiając wyłudzanie funduszy – samorządy wskazywały na ryzyko składania wniosków w kilku różnych gminach.
MOPS do MRiPS się zgłosił, ale 26 kwietnia urzędnicy poinformowali, że aktywowanie obszaru „Zadanie Gminy” nie jest możliwe, bo prace nad nim nie zostały zakończone. – I w efekcie nie mamy możliwości weryfikowania beneficjentów. Wystąpiliśmy z zapytaniem do departamentu informatyki MRiPS o planowany termin zakończenia prac. Do chwili obecnej nie otrzymaliśmy odpowiedzi – mówi Marta Frankowska. Jak dodaje, Bydgoszcz jako jedna z pierwszych gmin w Polsce, bo już 21 marca, uruchomiła proces przyjmowania wniosków o wypłaty.
– Każdego dnia musimy tłumaczyć osobom goszczącym uchodźców, że system, którym operujemy, jest nieudolny. Proszę mi wierzyć, nie jest to łatwe. Dlatego z dużym zaskoczeniem przyjęliśmy apel wojewody kujawsko-pomorskiego, sugerujący, że brak płynności w przekazywaniu środków to wynik niesprawności administracyjnej pracowników MOPS – opowiada Frankowska.
40 zł na wniosek czy liczbę potrzebujących?
W Toruniu złożono do tej pory 534 wnioski o 40 zł w związku z przyjęciem 1933 uchodźców. Liczbę Ukraińców, którzy przyjechali do miasta, ocenia się na podstawie wniosków o wypłatę tzw. świadczenia powitalnego 300 zł, a tych do tej pory złożono 4 300. – To jest skala ewentualnych potrzeb w zakresie wypłaty świadczenia 40 zł, chociaż należy założyć, że nie wszystkie osoby wystąpią o te pieniądze. W tej chwili wypłaciliśmy ok. 70 tys. zł – wyjaśnia Małgorzata Litwin z urzędu miasta.
Toruń (i kilka innych gmin z województwa) czekał na wyjaśnienia od urzędników wojewody i pełnomocnika rządu ds. uchodźców wojennych z Ukrainy. Najpierw bowiem zaplanowano wypłaty zgodnie z zasadą „40 zł na dobę za pobyt jednego uchodźcy” (nie dłużej niż 60 dni). A potem dotarła informacja, że rozliczenie powinno wyglądać inaczej, w efekcie wypłacano więc świadczenie według zasady „40 zł na dobę na jeden wniosek, a nie na liczbę osób nim objętych”. I czekano na potwierdzenie, że jednak należy wypłacać 40 zł na uchodźcę.
Dopiero 26 kwietnia wojewoda przekazał opinię prawną, która rozwiała wątpliwości. Wtedy ruszyła wypłata wyrównań; kolejne świadczenia są już realizowane w pełnej stawce 40 zł na dobę na uchodźcę.
Takich wątpliwości nie było w Lublinie, gdzie do ostatniego tygodnia kwietnia wpłynęło blisko 1 300 wniosków. Trwa ich weryfikacja, trudno więc oszacować łączną kwotę, ale wśród rozpatrzonych do tej pory pism świadczenia wynosiły od 400 zł do 5 tys. zł. Miasto dostało z Funduszu Pomocy 6 mln zł.
Rząd przedłuża działanie ustawy
Rząd zapowiedział wydłużenie okresu korzystania ze świadczenia – do Sejmu wpłynął projekt nowelizacji specustawy z 12 marca o pomocy obywatelom Ukrainy. Dotychczasowe przepisy mówiły, że świadczenie będzie płacone za 60 dni pobytu, nowelizacja wydłuża ten czas do 120 dni. Suma pozostaje ta sama – to 40 zł na osobę za każdy dzień goszczenia u Polaków. W aktualnie obowiązującym wniosku PESEL przyznawany uchodźcom z Ukrainy był wpisywany opcjonalnie, po nowelizacji ma być obowiązkowy. Ma też powstać baza danych osób korzystających ze „świadczenia 40 zł za dzień zakwaterowania”, co pozwoli na weryfikację wypłat i uniemożliwi nadużycia.
– Ja na razie czekam. Wydrukowałem wniosek kilka dni temu, a Olena z córkami mieszka u mnie od 9 marca. Pomyślałem, że papiery złożę, jak miną równe dwa miesiące naszego wspólnego życia – opowiada Adam Wojnarowski. Jak przyznaje, nie jest w stanie realnie oszacować wzrostu kosztów życia z nowymi lokatorami. Rozliczenia za wodę przyjdą dopiero w połowie roku. Ogrzewania specjalnie włączać nie musiał, bo mrozów nie było. Olena 10 maja dostanie pierwszą wypłatę, więc przez te dwa miesiące żyła z dolarów, jakie przywiozła ze sobą, i wsparcia, jakie przekazali jej znajomi Adama. Ci się uparli i powiedzieli, że odda im po wojnie.
– Raz obiad niedzielny robi Olena za swoje, raz my z żoną. W tygodniu my robimy zakupy w markecie, Olena gotuje. My kupujemy środki czystości, jak dziewczynki złapały grypę, to też leki. Jak w rodzinie. I zdecydowaliśmy z żoną, że połowę świadczenia damy Olenie. My sobie poradzimy, a ona musi znaleźć mieszkanie, i to będzie dla niej trudne do udźwignięcia – nie kryje Wojnarowski. Wspólne polsko-ukraińskie życie pod jednym dachem szybko się bowiem nie skończy.