Jedną z grup, która najwięcej straciła na Polskim Ładzie, okazali się samotni rodzice. Przez ostatnie dekady mogli się rozliczać wspólnie z dzieckiem. Skoro w Polsce, która rzekomo chroni i wspiera rodzinę, ten przywilej przysługiwał małżeństwom, przed wielu laty doszliśmy do konstatacji, że musi objąć też rodziny z jednym rodzicem.
Filozofia preferencji w opodatkowaniu jest prosta: jeden z małżonków nie pracuje, ale wydatki rodziny z konieczności są większe, bo trzeba utrzymać dwie, trzy, cztery osoby (jeśli w domu są też dzieci). Rodzina i tak odprowadza pieniądze do budżetu, robiąc zakupy, bo wszystko jest opodatkowane. Dokładnie ten sam mechanizm dotyczy samotnych rodziców – pensja jedna, a na utrzymaniu dwie, trzy, czasem cztery osoby, a więc i niezbędne wydatki (i podatki płacone od zakupów) większe.
Polski Ład i polski patriarchat
Wszystko działało przez lata, z preferencji w opodatkowaniu korzystało 8 mln małżeństw i ok. 500 tys. samotnych rodziców. Działało, ale przestało, gdy jedna z posłanek PiS, wcześniej chętnie dzieląca się z tabloidami opowieściami o meandrach ratowania własnej rodziny, stwierdziła, że uznanie samotnych rodziców z dzieckiem za rodzinę godzi w trwałość i świętość małżeństwa.
Za sprawą grupy połów PiS Polski Ład wyśrubował preferencje podatkowe dla rodzin z czworgiem dzieci i więcej ponad poziom wcześniej możliwy do wyobrażenia. Dziś nawet szczególnie zamożni panowie z niepracującą żoną, czyli model akceptowany przez patriarchalny rząd, podatku nie zapłacą. Za to np. samotna matka, zarabiająca trochę ponad 3 tys. na rękę, będzie płacić równie hojnie co życiowi soliści.
PiS musiał zadowolić Kościół
Podniosły się głosy oburzenia. Padały argumenty mówiące również o tym, że reformatorzy mają nikłe pojęcie o dziedzinie, za którą się zabrali, że nie znają mechanizmów, zasad, wyroków sądowych, wyroków organów podatkowych i nie są nimi zainteresowani. Za samotnymi rodzicami ujął się Rzecznik Praw Obywatelskich. W końcu PiS wycofał się z dokładania cegieł na plecy samotnych matek, ogłaszając, że począwszy od 2023 r. wrócą rozliczenia na starych zasadach.
Ale trzeba było zadowolić także kościelną stronę. Przekonaną, że wszystko, co wspiera samotne rodzicielstwo, uderza w sam splot słoneczny Jana Pawła II. Wymyślono więc i właśnie ogłoszono, że samotny rodzic rozliczy się z połową dziecka. Od dochodów sięgających 45 tys. zł rocznie zapłaci 1,5 tys. zł podatku, choć mąż o analogicznych zarobkach, utrzymujący niepracującą żonę, go nie odprowadzi. Złupi się więc rodziny z jednym rodzicem, ale mniej.
W biblijnej historii o Salomonie było jednak trochę inaczej – opłaciło się nie pozwolić na przecinanie dziecka. Były dwie kobiety, a każda z nich twierdziła, że jest matką. Salomon uwierzył tylko jednej – bo nie zgodziła się na przecięcie dziecka. Może rząd nie czytał tej przypowieści?