„Odrzucono najważniejsze dla nas poprawki, które dotyczyły bezzwłocznego uznawania przez pracodawców podwyższenia kwalifikacji przez pracowników, zapisów zabezpieczających przed samowolną degradacją pracowników przez pracodawców, gwarancji finansowania podwyżek i uznania posiadanych kwalifikacji. Wszystkie te poprawki nie wywoływały skutków finansowych dla budżetu i mieściły się w środkach finansowych przewidzianych w założeniach ustawy” – czytamy w komunikacie Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Naczelna Rada Lekarska w opublikowanym oświadczeniu stwierdza: „Ustawa o minimalnych wynagrodzeniach nie spełnia naszych oczekiwań”. Lekarze przypominają, że wbrew temu, co twierdził minister zdrowia, samorząd lekarski popiera postulaty innych samorządów medycznych.
Rozgoryczenie lekarzy jest tym większe, że rząd PiS już wcześniej obniżył im wynagrodzenia. Obowiązywał współczynnik 1,61, który spadł do 1,35. – Teraz podnoszą do 1,45 i nazywają to historyczną podwyżką? – oburza się specjalista medycyny ratunkowej pracujący w pogotowiu ratunkowym.
Rezydent zarobi mniej niż pielęgniarka
Niezadowoleni są zatem wszyscy, w dodatku przyjęte przez Sejm rozwiązania mogą skonfliktować środowisko. Niektórzy podejrzewają, że władza robi to celowo.
– Rezydent, który nie ma „bonu patriotycznego”, dodatku do wynagrodzenia przyznawanego za podpisanie zobowiązania do pozostania w kraju i pracy w ochronie zdrowia, będzie po podwyżce zarabiał mniej niż pielęgniarka po specjalizacji z tytułem magistra – mówi Gilbert Kolbe, pielęgniarz, lider ostatniego protestu pielęgniarek i położnych. – I nie dziwię się, że to ich oburza. Zagotowało się na forach i grupach dyskusyjnych. Na oburzenie lekarzy zareagowały pielęgniarki, fizjoterapeuci i diagności laboratoryjni, odbierając to jako atak.
– Nikt nie umniejsza znaczenia innych zawodów medycznych, ich praca jest ważna i wartościowa, ale nie powinni zarabiać więcej od lekarza – mówi Paweł, rezydent robiący specjalizację z anestezjologii. – Nie ta moc decyzyjna, nie ta odpowiedzialność i nie ten rodzaj pracy. To rząd poniża lekarzy na tle innych zawodów medycznych i nie możemy o tym głośno nie mówić w obawie, że będziemy posądzeni o ataki na inne grupy czy prowokacje. To rząd jest autorem prowokacji. I w taki sposób chce na lekarzach wymusić milczenie.
Podwyżki zje inflacja
Podwyżki antagonizują też wewnętrznie poszczególne grupy zawodowe. Lekarz specjalista zarobi zaledwie 300–400 zł więcej od rezydenta. –26-letnia pielęgniarka z tytułem magistra i specjalizacją, ale bez doświadczenia i ze skromnymi umiejętnościami, dostanie 30–40 proc. więcej od takiej pani Krysi, co to zęby na pielęgniarstwie zjadła, ale jest „tylko” po liceum medycznym – mówi Paweł, rezydent.
A pielęgniarek bez wyższego wykształcenia, najczęściej w wieku tuż przedemerytalnym, jest przeważająca większość. – Ok. 70 proc. – mówi Gilbert Kolbe. – Mimo tej podwyżki będą wolały pójść na wcześniejszą emeryturę i dorobić sobie w prywatnej przychodni, niż pracować w szpitalu. To już się dzieje. Dziś dostałem informację z Wrocławia. Z jednego oddziału odchodzi siedem pielęgniarek. Właśnie na wcześniejsze emerytury.
W dodatku nie jest powiedziane, że pielęgniarka z tytułem magistra zarobi tyle, ile przewiduje nowa tabela wynagrodzeń. Posłowie odrzucili wszystkie poprawki Senatu, w tym tę, która wyższą stawkę wiązała z posiadanym wykształceniem. Zostało „wymagane na tym stanowisku pracy”, co oznacza, że pielęgniarka z tytułem magistra i specjalizacją zatrudniona na stanowisku, które nie wymaga takich kwalifikacji, dostanie mniejsze pieniądze.
Przepadł też zapis o finansach. – Chodziło o to, by środki na wyższe wynagrodzenia pochodziły z osobnej puli – mówi Gilbert Kolbe. – Tymczasem zarządzający placówkami będą mieć do dyspozycji budżet, ale na co przeznaczą pieniądze, będzie zależało od ich decyzji. I dyrektorzy mają świadomość, że pieniądze na podwyżki zje inflacja.
„Wina lekarzy”
Przed uchwaleniem ustawy przedstawiciele ministerstwa spotkali się z samorządami medycznymi. Reprezentanci Naczelnej Izby Lekarskiej nie zgadzali się z ustawą, argumentując, że zaprzepaszcza szanse wytyczenia ścieżki dojścia do dwóch średnich krajowych dla lekarza bez specjalizacji i trzech dla specjalisty. Minister argumentował, że przyjęcie poprawek Senatu zrujnuje finanse państwa i wtedy przepisy w ogóle nie wejdą. Nie dostaną nic i będzie to wina tych, którzy najgłośniej protestują. Czyli lekarzy. Minister zapowiedział, że jest otwarty na rozmowę o skorygowaniu współczynnika dla specjalistów, którzy zadeklarują pracę w jednym miejscu w wymiarze etatu.
Zatem dalsze negocjacje. A niewykluczone, że i protesty. Rezydenci już się szykują, żałując, że nie zdecydowali się protestować podczas pandemii.