Przez wojnę jubileuszowa parada równości w Kijowie w tym roku się nie odbędzie. Dlatego marsz w Warszawie jest połączonym świętem polsko-ukraińskim, organizowanym przez fundację Wolontariat Równości i objętym patronatem prezydenta miasta Rafała Trzaskowskiego. „Wiele i wielu z nas wspierało ukraińską społeczność LGBTQ+ od pierwszych dni tej okrutnej wojny. Nie zatrzymujemy się – piszą organizatorzy. – Dla nas, w Paradzie Równości, społeczność oznacza stawanie w obronie innych. Społeczność oznacza tworzenie przestrzeni dla głosów, które nie są słyszane. Społeczność oznacza maszerowanie ramię w ramię dla bezpieczeństwa i wolności tych, którym ją odebrano”.
Parada Równości w Warszawie. Trasa
Miasteczko Równości w Parku Świętokrzyskim otwarto w sobotę o godz. 10. Pochód rozpoczął się o godz. 14 i wzięło w nim udział 30 platform muzycznych. Parada szła ulicą Marszałkowską, przez plac Konstytucji, ulicę Waryńskiego, przy Metrze Politechnika skręciła w aleję Armii Ludowej, potem Niepodległości i tą drogą wróciła na plac Defilad. To razem 4 km w upale („Jeżeli nie czujesz się na siłach, by przemaszerować 4 km, zapraszamy do celebracji w Miasteczku” – radzili organizatorzy). Ludzi było mnóstwo: gdy czoło marszu mijało Politechnikę, jego koniec był jeszcze w okolicy ronda Dmowskiego.
Marsz trwał mniej więcej do godz. 17 i zakończył się koncertem pod Pałacem Kultury (w partnerstwie z Placem Defilad). Na trasie były utrudnienia – ruch drogowy przy ul. Świętokrzyskiej, Emilii Plater i Marszałkowskiej został zamknięty, a komunikacja publiczna na kilka godzin zawieszona.
Czytaj też: Samorządy „wolne od LGBT” będą też wolne od unijnych pieniędzy
Z kolei w tzw. strefach wolnych od LGBT w całym kraju 25 czerwca Kampania Przeciw Homofobii wspólnie z agencją kreatywną 180heartbeats + Jung v Matt zorganizowała „niemożliwe parady” – „metawersowe marsze” w proteście przeciw wykluczeniu osób LGBT+.
Pride, czyli duma
Warszawska Parada Równości tradycyjnie odbywa się w czerwcu, miesiącu dumy (Pride Month) i solidarności z osobami LGBT+. „Bycie sobą, zwłaszcza jeśli są ludzie, którym to się bardzo nie podoba i chcą na siłę cię zmieniać, często wymaga odwagi! Odwagi, z której możesz być dumna i dumny – czytamy na stronie organizacji Miłość nie wyklucza. – Duma to też przeciwieństwo wstydu, który wmawia nam się od dzieciństwa. Wreszcie duma często bierze się z gniewu, który czujemy, gdy odmawia nam się prawa do bezpiecznego życia, gdy się nas wyzywa i bije, gdy straszy się nami całe społeczeństwo. Ten gniew jest ok i mamy do niego prawo! Właśnie dlatego na całym świecie hasłem osób LGBT+, które domagają się równego traktowania, jest pride, czyli duma”.
Co roku marszy równości odbywa się w Polsce coraz więcej. Koszalin maszerował już w kwietniu, potem były Gniezno, Łódź, Kraków, Gryfino-Mescherin (pierwszy taki marsz transgraniczny), Milicz (pierwszy raz), Trójmiasto, Sanok (pierwszy raz), Zielona Góra i Wrocław. W lipcu zadebiutuje Pruszków, w innych miastach to kolejne edycje imprezy. I tak aż do września, kalendarz jest stale aktualizowany.
Czytaj też: PiS zmienia kurs i zadba o osoby LGBT+? To tylko pokazówka
Za wolną Rosję – to nie przejdzie
Jest jedna rysa na tegorocznej Paradzie Równości. Oficjalnie chciało w niej uczestniczyć m.in. stowarzyszenie Za wolną Rosję, przeciwne reżimowi Putina i jego agresji na Ukrainę, powołane po aneksji Krymu w 2015 r. Organizatorzy z Warszawy i Kyiv Pride nie zgodzili się jednak na obecność emblematów jakkolwiek kojarzących się z Rosją. Grupa Za wolną Rosję posługuje się flagą biało-niebiesko-białą (niebieski zamiast czerwonego paska na fladze Federacji Rosyjskiej), nawiązującą do Nowogrodu Wielkiego z czasów tzw. Republiki Bojarskiej. Mediacje w sprawie jej udziału w warszawskim pochodzie zakończyły się – niepowodzeniem – dopiero kilka dni temu.
Organizacja Za wolną Rosję przekazała decyzję na Facebooku: „W tym roku nasza kolumna nie pójdzie w Paradzie Równości. Byliśmy na niej od początku swojego istnienia. Nasza kolumna w tym roku miała być jedyną kolumną organizacji prowadzonej przez osoby z doświadczeniem migracyjnym i uchodźczym. W związku z tym, że będzie to polsko-ukraiński marsz, organizatorzy poprosili stowarzyszenie Za Wolną Rosję (skupia nie tylko Rosjan, ale też Białorusinów, Polaków i Ukraińców i od 2014 roku walczy z putinowskim reżimem oraz wspiera społeczeństwo obywatelskie w Rosji) o nieprzynoszenie flag, nawet tych biało-niebiesko-białych, czyli antywojennych”.
Sprawa wywołała kontrowersje i burzliwe dyskusje o kreowaniu podziałów i wykluczaniu z marszu osób, które solidaryzują się z Ukraińcami i jawnie sprzeciwiają Putinowi. „Jest mi zwyczajnie przykro jako Ukraińcowi – komentował dla „Gazety Wyborczej” Igor Isajew, ukraiński dziennikarz od wielu lat mieszkający w Polsce. – Organizatorzy Parady zwracają się do mnie tak, jakbym był Rosjaninem. A my jesteśmy częścią Parady Równości, bo identyfikujemy się z jej postulatami. W Polsce ciągle pytamy, gdzie są Rosjanie, którzy nie wspierają Putina. A oni przyszli, są aktywni, i teraz próbujemy schować ich do szafy? Pomagamy teraz wydostać się z Rosji osobom LGBT+ z Kaukazu, których także zabija Kreml. Rosyjscy uchodźcy, w tym członkowie naszego stowarzyszenia, pomagają uchodźcom z Ukrainy na granicy w Medyce”.
Z drugiej strony padły argumenty o zawłaszczaniu przez Rosjan polsko-ukraińskiego święta. „Wspieramy rosyjski opór, ale uważamy, że nie ma miejsca na rosyjski protest na ukraińskim marszu” – mówią organizatorzy. Ale nie wszystkich to przekonuje.
Zwłaszcza że osoby LGBT są w Rosji uciskane. W 2013 r. Duma usankcjonowała zakaz „propagowania homoseksualizmu wśród dzieci”, a władze systematycznie podkreślają, że stoją na straży „tradycyjnych wartości”.
Czytaj też: Dramaty osób LGBT. Nienawiść, wyrzucanie z domu, depresje