Przez stolicę przeszła w tym roku nie jedna, ale aż trzy Parady Równości. W czasach PiS społeczność LGBT+ pchała wózek w jednym kierunku. Gdy jej postulaty mają wreszcie szansę na realizację, wybuchł spór, kto ma nim kierować.
Postępowanie w prokuraturze, publiczne oskarżenia o „bezprawne przejęcie”, przetrącone kariery aktywistyczne. Stołeczne święto równości przysłaniają w tym roku środowiskowe walki o wpływy.
„Wrogie przejęcie” czy demokratyzacja? Jak właściwie odbyła się zmiana prezesa Fundacji Wolontariat Równości, organizatora warszawskiej Parady? Wolontariusze i nowy zarząd wzajemnie oskarżają się o manipulacje.
Ulicami Warszawy przeszła Parada Równości pod hasłem „Wróżymy równość i piękność”. „Wzajemne wspieranie się jest niesłychanie istotne. Są tacy, którzy chcą oszukiwać i mamić polskie społeczeństwo, że różnorodność, wolność i tolerancja to zagrożenie dla rodziny. Nie ma większego kłamstwa” – mówił przed startem Parady prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.
Ulicami stolicy przeszła 25 czerwca Parada Równości, święto osób LGBT+, dumy, otwartości i równości, w tym roku połączone z ukraińskim Kyiv Pride.
Maria Peszek przegrała z bezpiecznikami, Rafał Trzaskowski życzył PiS-owi otrzeźwienia, ewangeliści próbowali przekrzyczeć RuPaula i Martę Lempart. Parada Równości była polityczna, prowokacyjna, głośna i bezpieczna. Dokładnie taka, jak być powinna.
Dla mnie parada to słodko-gorzkie wydarzenie. Dzień, w którym szeroko się uśmiecham, bo idę ze swoim partnerem po ulicy za rękę, ale mam łzy w oczach, bo to jedyny taki dzień, kiedy mogę z nim iść bez strachu – mówi Rafał Wojtczak z biura prasowego Parady Równości.
Wielotysięcznego, kolorowego tłumu na ulicach stolicy nie da się nie dostrzec i przemilczeć.
Ochrona przed dyskryminacją i przestępstwami z nienawiści, małżeństwa i związki partnerskie dla wszystkich obywateli, edukacja antydyskryminacyjna i seksualna w szkołach, miasta bez barier – to niektóre z postulatów tegorocznej Parady Równości.