Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Jak religia weszła do szkół, jak z niej wyszła i dlaczego wróciła

Ruben Hutabarat / Unsplash
I co zamierza w związku z katechezą minister Czarnek? Jego plany są w zasadzie sprzeczne z konstytucją i konkordatem i jako takie powinny być zakwestionowane przez sąd administracyjny. A nawet przez Trybunał Konstytucyjny.

Obraz nauczania religii w szkołach publicznych (prywatne podlegają innym zasadom) w Europie wcale nie jest prosty. We Francji, Holandii, Luksemburgu i Słowenii religia jest w szkołach nieobecna. W innych krajach jest albo obowiązkowa, albo opcjonalna, tj. uczeń może, ale nie musi uczęszczać na lekcje religii, czasem ma wybór pomiędzy nią a etyką. Mówi się skrótowo, że religia jest przedmiotem. To niezupełnie adekwatne stwierdzenie, ponieważ może odnosić się do katechezy, czyli nauczania zasad danej religii, albo też do wiedzy o religii, czyli religioznawstwa. Pierwsza ewentualność ma miejsce w większości krajów katolickich, a druga w świecie protestanckim, np. niektórych landach niemieckich i Danii. Wiele w tym względzie zależy od tradycji w danym kraju (regionie, miejscowości), a nawet od koncepcji konkretnego nauczyciela. Możliwy jest oczywiście jakiś pośredni model programowy i taki jest często stosowany.

W Polsce w chwili obecnej zdecydowanie przeważa katecheza religijna. Budzi to rozmaite wątpliwości, ostatnio także wśród duchownych, m.in. z uwagi na spadek uczęszczania na te lekcje. Wprawdzie statystyki kościelne zapewniają, że ok. 87 proc. uczniów w nich uczestniczy, ale obserwacje potoczne przeczą temu oszacowaniu. Daje to argument zwolennikom szkoły świeckiej, że tradycyjne uzasadnienie nauczania religii jako prostej i efektywnej formy socjalizacji jest już mitem. Ponieważ obecne władze wyraźnie zmierzają do intensyfikacji katechezy w edukacji, rzecz wymaga wieloaspektowej dyskusji, także o historii religii w szkołach po 1945 r.

Czytaj też:

  • edukacja
  • Kościół katolicki
  • Przemysław Czarnek
  • religia w szkole
  • Reklama