Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Nauczyciele uczą się feminatywów. Opornie idzie, a młodzi są bardzo krytyczni

Początek roku szkolnego w ZSR w Łodzi Początek roku szkolnego w ZSR w Łodzi Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Nauczycielki i nauczyciele warszawscy otrzymali właśnie poradnik „(Nie)równość płci w języku”. Przeczytam go z uwagą, abym nie musiał pocić się ze wstydu przed uczniami i uczennicami. No i żeby zrozumieć, co się do mnie mówi.

Zawód nauczyciela polega m.in. na dostrzeganiu błędów u innych i poprawianiu ich. Jako polonista muszę być czujny, kiedy ktoś do mnie mówi albo pisze. To tak mi weszło w nawyk, że czuję się jak pies, który reaguje na każdy nietypowy dźwięk. Ostatnio zerwałem się, kiedy usłyszałem na lekcji słowo „gościni” (chodziło o ekspertkę od teatru, która mogłaby do nas przyjść z wykładem). Czy to na pewno jest po polsku?

W pokoju nauczycielskim rozgorzała na ten temat zażarta dyskusja. Mężczyzn w sali prawie nie było, a ci, co byli, przezornie nie zabierali głosu. Ja też nie chciałem się narazić koleżankom (jeszcze coś nieopatrznie powiem), więc tylko słuchałem. Nauczycielki były przeciw. Jakoś im to słowo nie pasowało. Nie chodzi wcale o to, że pierwszy raz słyszą. Wręcz przeciwnie, słyszą dość często, kilka uczennic ma bowiem bzika na punkcie żeńskich nazw. Jednak poza nastoletnimi aktywistkami nikt tak nie mówi. Przynajmniej w naszym środowisku.

Czytaj też: PiS rozjeżdża nauczycieli niskimi zarobkami

Gościni, heroski i bohaterki

Może gdybyśmy były młodsze – dywagowały koleżanki – ale my mamy ponad 50 lat. Trudno zmienić przyzwyczajenia w tym wieku. Dla mnie poprawnie brzmi tylko „gość”, nawet gdy odnosi się do kobiety, natomiast „gościni” brzmi dziwnie. Rozumiem to słowo, ale sama nigdy nie wypowiem. Mam nadzieję, że nie będę musiała. Na szczęście nikt nas nie zmusza, abyśmy mówiły po nowemu. Chociaż ostatnio usłyszałam, że temat „Herosi w kulturze greckiej” jest niepełny.

Reklama