Znika ostatni taki punkt pomocy na Dworcu Wschodnim. A Ukraińcy cały czas uciekają przed wojną
Naszą rozmowę co chwila przerywają telefony, pytania i wątpliwości, które moi rozmówcy i inni wolontariusze omawiają na bieżąco: czy za bramą budynku fundacji przy ul. Łazienkowskiej w Warszawie zmieści się autokar z uchodźcami, jak będziemy podawać im zupę, czy przydadzą się parówki z paczek żywnościowych czy lepsze będą jednak kanapki, co zrobić z medycznym łóżkiem wypożyczonym od Caritasu, które cały czas stoi w punkcie na Dworcu Wschodnim, czy jest gdzieś jakiś wózek inwalidzki dla staruszki, która za chwilę przyjedzie?
***
MARTA MAZUŚ: Mijają właśnie dwa lata od wybuchu wojny w Ukrainie. Tymczasem ostatni punkt recepcyjny przyjmujący uchodźców uciekających przed wojną do różnych europejskich krajów został we wtorek zamknięty w Warszawie.
KAJETAN WRÓBLEWSKI: Bolesna prawda jest taka, że wszyscy już zapomnieli o jakichkolwiek uchodźcach z Ukrainy, a jeśli pamiętają, to tylko o tych, którzy są w Polsce. Tymczasem Ukraińcy cały czas uciekają przed wojną. Przejeżdżają przez Polskę, bo chcą się dostać do innych krajów w Europie albo krążą między nimi, bo np. muszą odebrać dokumenty z urzędów lub mają jakieś sprawy rodzinne, wracają do Ukrainy, potem znowu wyjeżdżają.
Od marca 2022 r. do 20 lutego 2024 wszyscy ci ludzie mogli uzyskać pomoc na Dworcu Wschodnim w Warszawie. Punkt został stworzony przez miasto, które udostępniało teren i płaciło rachunki za media i międzynarodową organizację humanitarną Norwegian Refugee Council. Uchodźcy najpierw przyjeżdżali pociągami, a potem autokarami ewakuacyjnymi. To byli ludzie zarówno z Ukrainy, jak i terenów okupowanych przez Rosję, a także ci, którzy zostali zmuszeni do wyjazdu do Rosji. Transporty organizowane przez międzynarodową organizację Rubikus, którą reprezentuje Agata, to często jedyna droga, jaką mogą ewakuować się do Europy.