Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Społeczeństwo

Wielka kasa, polityka i podsłuchy. Kulisy wojny śmieciowej na Dolnym Śląsku

Nielegalne składowisko odpadów Nielegalne składowisko odpadów Bartosz Bańka / Agencja Wyborcza.pl
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że w dniu, w którym Onet i TVN24 ujawniły jej nowe oblicze, to samo zrobiła „Gazeta Polska”. Tyle że z nieco innej perspektywy.

Nie ma tej historii bez koalicji w sejmiku województwa dolnośląskiego, zbudowanej przez Bezpartyjnych Samorządowców i PiS, bez byłego szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michała Dworczyka i bez radnego Patryka Wilda, który składowiskom niebezpiecznych odpadów i śmieciowym interesom wypowiedział wojnę z jak najbardziej osobistych pobudek.

Ja się nie cofnę

W tej tzw. wojnie śmieciowej chodzi o bezpieczeństwo ludzi. Tylko i aż – podkreśla Wild, radny, były wójt Srebrnej Góry. Bo ta historia właściwie zaczęła się w miejscowości znanej w całej Europie z pruskich fortyfikacji. – Działała tu fabryka mebli. W jakimś momencie przestano jednak produkować meble, zaczęto je pakować. Do fabryki przywożono też odpady po produkcji mebli. Część rozdawano mieszkańcom, żeby mieli czym palić w piecach. Część utylizowano w fabrycznej kotłowni – opowiada, dodając, że twierdza została zbudowana na górze, ale miejscowość jest już w kotlinie. I kiedy zaczynał się sezon grzewczy, zalegał nad nią gęsty, czarny kożuch gryzącego dymu.

Wild zainteresował się fabryką i dymem. Precyzyjniej – zrobił awanturę. Dzisiaj jest przekonany, że srebrnogórski oddział fabryki służył utylizacji niebezpiecznych odpadów poprodukcyjnych. Skończył, kiedy Wild napisał w tej sprawie do Ikei, której była dostawcą.

Firma po interwencji w Ikei się wyniosła. Ale w ciągu paru lat w mojej miejscowości na 30 urodzonych dzieci dwoje urodziło się z bardzo ciężkimi wadami serca, które średnio występują raz na 8 tys. ciąż. Jedno z tych dzieci zmarło. I to było moje dziecko.

Reklama