MEN boi się pokazać, co wyszło z cięcia podstaw. W szkole znów będzie syf i bałagan
Powinniśmy już znać odchudzoną wersję podstaw programowych. Katarzyna Lubnauer zapewniała w poniedziałek 20 maja, że „mniej więcej do końca tygodnia eksperci przygotują ostateczną wersję podstaw programowych obowiązujących od 1 września 2024”. Minęły dwa tygodnie – i nic.
W poniedziałek 3 czerwca dyrektorzy opolskich szkół zapytali wiceministrę goszczącą w rejonie, czy zmiany są już gotowe. Lubnauer odpowiedziała: „Edukacja jest w ważnym momencie. Dokonujemy istotnych zmian, by polskie szkoły mogły się rozwijać, chcemy stworzyć jak najlepsze warunki do nauki”. Naciskana przez dyrektorów o konkretniejszą odpowiedź, dodała: „Uszczuplamy podstawy programowe, likwidujemy HiT, planujemy wprowadzenie nowych przedmiotów – edukacji obywatelskiej i edukacji zdrowotnej”. Nie było już mowy o żadnym terminie.
A zatem dnia i godziny publikacji rozporządzenia nie znamy, choć należy się spodziewać, że rządząca koalicja nie zaryzykuje przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Zmiany budzą zbyt wiele negatywnych emocji. Wygląda na to, że Katarzyna Lubnauer wyszła mocno przed szereg, gdy obiecywała termin majowy.
Czerwiec: najgorszy na zmiany w szkole
Jeżeli MEN ogłosi zmiany niedługo po wyborach, np. w połowie czerwca, nie będzie to drobne opóźnienie. Maj i czerwiec to w oświacie całkowicie różne miesiące. Koalicja powinna pamiętać, że czerwiec został wybrany przez PiS na ogłoszenie planu likwidacji gimnazjów, czyli de facto cofnięcia reformy o 20 lat. Była to tzw.