Społeczeństwo

Bez liberalizacji aborcji i związków partnerskich. Rząd Tuska nie potrzebuje prezydenta, by wetować swoje ustawy

15. posiedzenie Sejmu X Kadencji 15. posiedzenie Sejmu X Kadencji Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl
Mimo lat protestów, śmierci kobiet i wyroków dla ich bliskich koalicja 15 października nie była w stanie zmobilizować się w głosowaniu nad (okrojoną) ustawą o dekryminalizacji aborcji. To źle wróży pozostałym projektom ważnym dla kobiet i mniejszości.

218 głosów „przeciw”, 215 „za”, dwie osoby się wstrzymały, a 23 nie głosowały w ogóle. Odpowiedzialnym za to, że Sejm nie przyjął ustawy ratunkowej stał się klub PSL i trzech posłów Koalicji Obywatelskiej, w której miała obowiązywać w tej sprawie dyscyplina partyjna. Chodzi m.in. o Romana Giertycha, który był na sali, ale wyjął kartę, mimo że tuż przed głosowaniem z dużą dozą nonszalancji na sejmowym korytarzu zapewniał przed dziennikarkami, że weźmie w nim udział. A w 2023 r. o głosowaniu w sprawie aborcji mówił tak: „Po wyborach, jeżeli zostanę wybrany, będę lojalnym i przestrzegającym dyscypliny członkiem klubu”.

Z ustawy o dekryminalizacji zrobiono kompromis

Rozgoryczenie jest ogromne. Zwłaszcza że tak niewiele zabrakło, zaledwie czterech głosów. I ten widok z prawej strony sali plenarnej: posłowie PiS i Konfederacji świętujący zwycięstwo nad – jak mówią – powstrzymaniem „zabijania dzieci”. Czekamy na lepsze czasy, mówiły aborcyjne aktywistki w Sejmie. Do PSL-u popłynęła fala internetowych komentarzy o bezużyteczności. Mizoginii, dewocji, myleniu kodeksu kanonicznego z karnym. Padają pytania o to, kiedy protesty.

„Piekło kobiet” – tak Donald Tusk definiował sytuację za rządów PiS. „Ani jednej więcej” – było takie nośne hasło. Elementem wyjścia z piekła miała być najpierw depenalizacja aborcji, a potem jej liberalizacja. Po hucznym zwycięstwie w październiku w polityce miały zapanować inne standardy. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że to właśnie projekt o dekryminalizacji ma największe szanse na przyjęcie, bo nie mówi wprost o liberalizacji prawa, nie zapisano w nim „12. tygodnia na życzenie”. Ustawa Lewicy miała znieść karanie za udzielanie pomocy w aborcji: zamówienie dla kogoś tabletek aborcyjnych albo umówienie wizyty w klinice. Wyrzucała z kodeksu przestępstwo przerwania cudzej ciąży do 12. tygodnia. Po 12. tygodniu byłoby to możliwe tylko w określonych przypadkach: w sytuacji ratowania życia lub zdrowia kobiety lub gdy występują wady płodu albo choroba zagrażająca jego życiu.

Można było przypuszczać, że jeżeli projekt dekryminalizacyjny nie przejdzie, to z powodu głosów PSL. Dlatego ustawę okrojono. Zrobiono z niej kolejny kompromis. I tak: choć niekaralność aborcji miała dotyczyć ciąży do 24. tygodnia jej trwania, po poprawkach posłanki Anny Marii Żukowskiej ten czas skrócono do 12. tygodnia. Tylko po to, by zagłosował nad nią PSL.

Kadencja bez liberalizacji aborcji i związków partnerskich

Jeszcze kilka dni temu posłanki z koalicji przekonywały do ustawy, mówiąc, że przepisy w tej wersji nigdy blisko liberalizacji aborcji nawet nie leżały, że to pomoc głównie dla lekarzy, o nich w niej chodzi, odsuwały jakiekolwiek skojarzenia ze strasznym słowem na „a”. Nie pomógł sprawie również prezydent Andrzej Duda, który zadeklarował, że ustawy i tak nie podpisze. Być może to ostatecznie przekonało PSL, by swoje święte sumienia uzasadnić.

Mimo lat protestów, śmierci kobiet i wyroków dla matek i ojców za pomoc własnym dzieciom koalicja 15 października nie była w stanie zmobilizować się w głosowaniu nad (okrojoną) ustawą o dekryminalizacji aborcji. Oblała pierwszy test realizacji złożonych kobietom obietnic. To głosowanie źle wróży pozostałym projektom, ważnym dla kobiet i mniejszości. W Sejmie czekają trzy inne projekty aborcyjne. Już dziś można mówić, że te, które zakładają liberalizację aborcji, przepadną, prace nad nim właściwie nie mają już sensu. Lewica prawdopodobnie nie poprze projektu Hołowni, który zakłada powrót do sytuacji sprzed wyroku Trybunału i referendum. Negocjacje z PSL na temat związków partnerskich? Wpisanie mowy nienawiści do kodeksu karnego? Ustawa o korekcie płci? Rząd Donalda Tuska nie potrzebuje Andrzeja Dudy, by sam sobie wetować ustawy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną